Tajemnice Dziczy (2018)

Z Wiki Aiwe
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Część I

Gdy przekroczyli drogowskaz, w Brisban panował półmrok. Rześkie, zwiastujące nadejście chłodniejszych dni powietrze pachniało jesienią – wieczorami spędzonymi przy kominku z kubkiem gorącej herbaty w dłoni – ale i niepokojem. Wioska o tej porze dnia wydawała się pusta. Przy domach zapalały się światła. Mało kto wyściubiał nos z bezpiecznego lokum, szczególnie teraz, gdy poinformowano o zwiększonej aktywności koszmarytów. Patrol dwóch Strażników biegł ścieżką na północ, gdzie coś się działo. Kida miała czekać na awijczyków, ale nie było jej widać w zasięgu spojrzenia. Kechosha ruszył przodem podejrzewając, że sylvari mogła zasiedzieć się u swojej przyjaciółki – Shar – będącej jedną z dwóch medyczek w wiosce. Neixon i Ravael, nie chcąc czekać na powrót mesmera, ruszyli za nim i dogonili go w drodze, by razem zbliżyć się do bezpiecznego – do tej pory – pogranicza wioski. Zobaczyli dwóch Strażników, trzymających Kidę za ramiona. Powstrzymywali ją przed wyrwaniem się do przodu. Sylvari agresywnie rozpychała się łokciami, aż w końcu przypadkowo uderzyła jednego ze Strażników w nieosłonięty nos. Ten odsunął się, kręcąc głową, lecz drugi nadal ją trzymał. „Dlaczego za nią nie ruszycie?!” Usłyszeli jej rozwścieczony krzyk. „To niebezpieczne, nie mamy odpowiednich sił. Trzeba będzie ją uśpić, Fein, bo zrobi sobie krzywdę.” Powiedział trzymający Kidę Strażnik. Drugi, choć z jego nosa ciekła żywica, sięgnął po sakwę, z której wyjął pył. Stanął przed Kidą i dmuchnął w dłoń. Druidka momentalnie osunęła się na nogach, ale została przytrzymana, a następnie wzięta przez Strażnika na ręce. Nim sylvari zdążył oddalić się z nią w stronę domu medyczki, zagadnął ich fioletowy, by dowiedzieć, co się wydarzyło.

W tym samym czasie w oddali było widać zarysy trzech sylvarich. Dwóch z nich niosło płomiennolistną medyczkę, trzymając ją pod ramiona. Jej skóra w półmroku mieniła się na czerwono. Była przytomna i miotała się, pokrzykując coś przy tym. Słowa były niezrozumiałe ze względu na odległość. Neixon i Ravael nie tracili czasu. Ruszyli biegiem w tamtą stronę, nie dając sobie i innym czasu na myślenie. Pierwszy odległość pokonał popielec. Skoczył w kierunku wrogów, którzy zdążyli odbić na prawą stronę i boleśnie wylądował na łapie. Zaklinacz, wykonując skok przez mgły znalazł się przy koszmarytach, gdy tych spowiła niewidzialność. Dołączający do towarzyszy Kechosha widział cień czwartej postaci, muszącej przybyć sylvari na pomoc, ale i nadbiegającego asurę – Titilusa – nieszczęśliwie spóźnionego na wymarsz spod drogowskazu. Skracający odległość fioletowy na szczęście okazał łaskę i nie uderzył kosturem z całą siłą, dzięki czemu inżyniera zamroczyło tylko na kilka sekund. Nie dowiedział się, kogo broń go dosięgła, ale mógł podjąć dochodzenie w tej sprawie. W końcu żaden z wrogów nie posługiwał się kosturem.

Neixon ruszył za odgłosem przemieszczających się sylvari co sił w łapach aż do momentu, w którym przed jego pysk wbiła się strzała i zmusiła popielca do stanięcia dęba. Dopiero to zwróciło uwagę awijczyków na stojących na wzgórze łuczników, napinających swoje cięciwy. Ravael nie czekał, aż ci wystrzelają całą drużynę. Od razu ruszył w ich stronę, skupił się na unikach i rozpoczął inkantację zaklęcia. W tym czasie mesmer teleportował się bliżej przeciwników i uderzając kosturem, przewrócił jednego z nich, podczas, gdy drugi wraz z medyczką ruszyli dalej. Koszmaryta rzucił pochodnię w kałużę podejrzanej substancji, która rozlała się pod nogami fioletowego po wylądowaniu strzały w pobliżu jego nóg, ale zbroja chaosu uchroniła mesmera przed poważnymi obrażeniami. Neixon doskoczył do wroga, by przeszyć jego ciało mieczem, dzięki czemu Kechosha mógł kontynuować pogoń. Titilus trzymał się z tyłu. Był czujny, ale nie podejmował niepotrzebnych kroków. Powoli skracał odległość dzielącą go od łuczników, podczas, gdy Ravael, nim wszedł we mgły, oberwał strzałą w udo. To nie przeszkodziło mu w dokończeniu potężnego zaklęcia, które przywołało ogromny młot spleciony z esencji mgły. Gdy ten uderzył w środkowego łucznika, sprasował go z ziemią, a pozostałych dwóch powalił.

Kechosha dogonił uciekiniera. Jak doświadczony tancerz, w ruchu przeszył koszmarytę ostrzem i pozbawił go życia, a następnie odciągnął dalej od zagrożenia nieprzytomną Shar i sprawdził jej stan, informując przy tym towarzyszy, że czas się wycofywać.

Neixon uporał się z pozostałymi łucznikami, przeszywając ich ciała ostrzami. Wszyscy widzieli na wzgórzu obóz, który mimo tego, że wydawał się opuszczony, nie zachęcił awijczyków do sprawdzenia, co się w nim znajdowało. Gdy zamierzali się wycofywać, Titilus przypomniał im o wrogu, który wcześniej wsparł koszmarytów niewidzialnością. Jak na zawołanie, pojawił się za fioletowym i przystawił ostrze do jego szyi, gdy Kechosha miał już nieść medyczkę do wioski. Gdy opuścił ją bezpiecznie na ziemię, sylvari pchnął go na bok i chciał odciągnąć Shar, ale nie zdążył. Najpierw został ogłuszony przez skradającego się z tyłu Titilusa, a następnie w jego gardle utkwiła karta – król pik –  iluzjonisty.

Awijczycy wrócili do obozu i poinformowali Strażników o sytuacji, dzięki czemu podjęto decyzję o wycofaniu mieszkańców wgłąb wioski.


Prowadzący: Złata

Uczestnicy: Ravael, Kechosha, Neixon Hosted, Titilus


Część II

W Zboczu Zindera na awijczyków czekał wieczór i chłodne powietrze, które dla niektórych mogło być przyjemną, orzeźwiającą bryzą, a dla innych nieprzyjemnym zwiastunem zimnych nocy. Niebo było zasnute chmurami i groziło deszczem. Wioska spała, a może mieszkańcy chowali się po chatkach, poinformowani wcześniej o przeprowadzeniu natarcia. Przybyli na miejsce Nassan, Kechosha i Ravael widzieli jednego przedstawiciela sylvari ubranego w ludzkie odzienie. Spoglądał w stronę północy, skąd dało się słyszeć ciche syczenie broni i pokrzykiwania, brzmiące jak echo minionej walki. Popielec i zaklinacz podeszli do niego, by dowiedzieć się, że był autorem ogłoszenia, na którego wezwanie odpowiedzieli, podczas, gdy fioletowy iluzjonista poszedł rozejrzeć się za Kidą i dołączył do towarzyszy po czasie, podobnie jak nieznajoma większości nornka – Kristianna Baugkin – będąca w gildii od niedawna.

Po krótkich ustaleniach, awijczycy ruszyli na północ, gdzie po drodze natknęli się na trzy patrole zmęczonych Strażników, którzy oczyścili drogę na czas. Ścieżka była wyścielona truchłami psów koszmarytów. Jeden z nich wciąż dawał oznaki życia, ale nornijska łowczyni nie pozwoliła mu żyć i najpierw przeszyła jego tułów ostrzem, a później poderżnęła gardło.

Dotarli na pozycję, z której ocenili, że podejście do obozu jest jedno i obecnie przysłania je mgła, utrudniająca widoczność wystarczająco mocno, by nie mogli ocenić zagrożenia. To zmotywowało Kristiannę do wysłania swojego kompana – jastrzębia Drakkara – na zwiad. Drapieżca wzbił się w powietrze, by po chwili zniknąć we mgle. Oczekujący na powrót zwiadowcy Kechosha wyciągnął talię kart i zaczął ją podpisywać, jednak nie udało mu się wypełnić wszystkich. Pisk jastrzębia zasygnalizował o zagrożeniu, które wciąż było niewidoczne. To, że jeszcze przez chwilę nie wracał wystarczyło, by zostały podjęte kroki. Kristianna, Kechosha i Ravael zakradli się do zbocza i ukryli, gdy Nassan, spowity magicznym płaszczem niewidzialności, wyruszył odważnie w stronę obozu, nie korzystając z dodatkowej osłony.  Wtedy też nornka mogła odetchnąć z ulgą, gdy unosząc spojrzenie, dostrzegła wyłaniającego się ze mgły towarzysza, obok którego świsnęła strzała. Jastrząb oddalił się w miejsce, skąd łowczyni wysłała go na zwiad.

Podczas, gdy Nassan zbliżał się do zagrożenia, pozostali, spodziewając się HUKu towarzyszącemu wybuchom granatów, czekali na odpowiedni moment, by móc zaatakować podczas zamieszania i tak też zrobili. Po pierwszym wybuchu ruszyli w stronę obozu. Kristianna zachowywała odległość – jej sylwetka w rzadkiej mgle wydawała się rozmyta i nornka nie zwracała na siebie uwagi w przeciwieństwie do Ravaela i Kechoshy. Komórki luminescencyjne w ich ciałach zdradzały ich położenie. Pierwszy z ośmiu koszmarytów zginął dzięki Nassanowi, a kolejny wybuch rozproszył przeciwników i pozwolił drużynie podejść i rozstawić się na pozycjach. Po udanym podejściu Nassan wycofał się za drzewo, by kontynuować ostrzał z ukrycia. Gdy kurz i pył opadł, wyłoniła się z niego sylwetka koszmaryty i jego psiego towarzysza. Kristianna stworzyła pod ich nogami grząski teren, przez co sylvari ugrzązł bez możliwości wyjścia i został odstrzelony, a jego zwierzęcy towarzysz rzucił się w kierunku iluzjonisty z zamiarem zamknięcia na nim szczęk. Uwagę bestii odwróciła strzała, a gdy się odwinął, kolejna znalazła miejsce pomiędzy jego oczami, dzięki czemu fioletowy mógł bezpiecznie się wycofać, zostawiając na poprzedniej pozycji klona. Niefortunnie wszedł w znak nekromanty. Widmowe łapy unieruchomiły go. Osłonił się tarczą, dzięki czemu uniknął postrzelenia i zaczął inkantować burzę chaosu dookoła wrogich łuczników, wkładając w nią dużo energii, przez co zaczął krwawić z nosa. Wrogowie wystawiali się jeden po drugim. Ciężkozbrojny nekromanta ciął swój nadgarstek, gdy dopadł do niego Ravael z zamiarem zaatakowania, ale nie wyrobił się przed celnym pociskiem Nassana. Zaklinacz, karmiąc Mallyxa klątwą, dopadł do przeciwnika z kosturem i rozerwał go na strzępy, spełniając łaknienie humorzastego demona. W tym czasie padał ostatni z łuczników, raniony magią chaosu. Wrogowie zostali pokonani, a awijczycy mogli odetchnąć lub rozejrzeć się w spokoju.

Na terenie obozu znaleźli dwie klatki. W jednej z nich przebywały na wpół zdziczałe psy – część warczała i ujadała przy roślinnych kratach, część kuliła się w kącie. Na każdym z nich koszmar zostawił swój ślad. W kolejnej znajdował się przerażony skritt oraz sylvari o jasnej skórze i listkach, która widząc Kechoshę, poprosiła go o śmierć. Iluzjonista z początku nie chciał z niej rezygnować, ale gdy zniszczył klatkę, sylvari zaatakowała go i musiał ją ogłuszyć. Skritt uciekł w popłochu, zostawiając po sobie pierścionek, który mesmer podniósł i schował, nim postanowił związać nieprzytomną. Od pomysłu zabierania więzionej odciągnął go Ravael, informując fioletowego, że dla tej sylvari jest już za późno. Kechosha spełnił jej ostatnie życzenie, przeszywając jej głowę ostrzem. Nim drużyna opuściła obóz, zaklinacz wrzucił dla klatki z psami granaty wzięte od Nassana.

Po powrocie do wioski awijczycy udali się w swoje strony. Tylko fioletowy iluzjonista został na miejscu dłużej. Chodziły plotki, że chciał pobić jednego ze Strażników i wykrzykiwał coś wściekle, wykazując się agresją.


Prowadzący: Złata

Uczestnicy: Ravael, Kechosha, Nassan Hosted, Kristianna Baugkin


Część III

 Zapach wilgoci uderzał w nos od razu po przejściu przez drogowskaz, a do uszu docierał wielogatunkowy chór żab, które przy wieczorowej porze nie bały się wychylać poza zbiorniki wodne. Słońce zeszło nisko, ale nadal było jasno, dzięki czemu sylvari nie musieli przejmować się zwracającą uwagę poświatą, przynajmniej dopóki nie weszli w korytarze ciemnych jaskini, do których mieli wyruszyć po omówieniu strategii. Poinformowani wcześniej o koszmarytach pilnujących wejścia, Ravael i Kechosha postanowili udawać rekrutów, którzy prowadzili ludzkich jeńców – Ereltanę i Augusta – podczas, gdy Nassan pozostał pod osłoną magii cienia. Zbliżający się awijczycy od razu zwrócili uwagę sylvarich. Jeden z dwóch stojących na straży wycofał się w stronę jaskini, podczas, gdy drugi wyszedł w stronę drużyny, która szybko się przekonała, że nie udało im się zwieść koszmaryty. Sylvari poprosił, by pozbyli się ludzkich jeńców na miejscu, co zmotywowało awijczyków do szybkiej reakcji. Iluzjonista doskoczył za przeciwnika, żeby popchnąć go w stronę towarzyszy, podczas, gdy Ereltana wysłała szczura w stronę drugiego koszmaryty, sięgającego właśnie po róg wojenny, by zaalarmować znajdujące się wewnątrz osoby. Nim mu się udało, gryzoń wgryzł się w jego ścięgno melandru. Sylvari, wyrywając kawałek nieumarłego ciała zwierzęcia ze swojej nogi wyprostował się, gdy jego dłoń oderwał pocisk Nassana. Do popchniętego przez Kechoshę przeciwnika doskoczył Ravael. Ściął jego głowę, po której następnie przeszedł się August. Podczas upewniania się przez Widmo, że koszmaryta nie żyje, mesmer dobiegł do strażnika z oderwaną ręką i dobił go, oczyszczając tym samym wejście do jaskini.

Kręta droga nie ułatwiała swobodnego poruszania się po terenie, zza zakrętów było słychać kroki patrolu, który w szczególności wyczuwała Ereltana, posyłając przodem swoje szczury. Wyszkolona umiejętność teleportacji niektórych członków drużyny idealnie sprawdziła się przy bezgłośnym  zlikwidowaniu sylvarich. Awijczycy zbliżyli się do głównej izby. Nie widzieli wroga, ale słyszeli szmery dochodzące z zasłoniętego korzeniami centrum. Szczur Ereltany przemierzał rzeczkę, gdy członkowie Aiwe puścili przodem Kechoshę. Mesmer aktywował swój pierścień i gdy jego ciało spowiła magia cieni, wyruszył do przodu. W centrum jaskini dostrzegł sylvari o krótkich liściach.  Trzymała w swoich ramionach ludzkie dziecko, na oko mające do sześciu miesięcy. Bujała je delikatnie. Dookoła niej zebrały się pająki. Jeden sięgał jej do pasa, pozostałe były o połowę mniejsze. Poruszały intensywnie nogogłaszczkami i unosiły przednie kończyny kroczne. Wyglądały, jakby niecierpliwiły się na posiłek. To nie one jednak zwróciły uwagę mesmera, ponieważ kilka metrów dalej dostrzegł znajomego koszmarytę, na którego polował od jakiegoś czasu. Ruszył w jego stronę, po drodze tnąc jednego z pająków. Gdy teleportował się w stronę przeciwnika, zasięg znaku cienia Ravaela pozwolił zaklinaczowi pojawić się przy mesmerze, lecz jedyną rzeczą, jaką zdążył zobaczyć była rozmywająca się po cięciu Kechoshy iluzja i stojąca za nią, zakapturzona i fioletowa sylvari, z rysów twarzy do złudzenia przypominająca Kidę. Zniknęła sylvarim z oczu.

W tym czasie Nassan i Ereltana zostali u wejścia do głównej izby. Nekromantka, dostrzegając oczami swoich szczurów pająki, przez jakiś czas walczyła ze strachem, a popielec pozostał przy niej, być może chcąc zadbać o jej bezpieczeństwo, gdy August ruszył w ślady Ravaela i Kechoshy. Dotarł do centrum, gdzie dostrzegł jak sylvari kładzie dziecko na ziemię i zaczyna uciekać, podczas, gdy jej pająki zbliżały się do ludzkiej latorośli. Mężczyzna nie czekał bezczynnie. Skoczył pomiędzy pajęczaki i ciął jednego po drugim. W trakcie jego potyczki Ereltana zwalczyła swój strach i zaryzykowała – podbiegła do dziecka i zabrała go w bezpieczne miejsce. Zaczęła go uspakajać. Szybko dostrzegła, że był chłopcem o blond włosach i błękitnych oczach, wystraszonym i niedożywionym.

Nim pająki padły z rąk Augusta, Kechosha i Ravael udali się w pogoń za fioletową sylvari. Zaklinacz, dotarłszy do wąskiego korytarza nie zachował ostrożności i aktywował pułapkę, po której nastąpił HUK i kawałek kompleksu się zawalił. Widmo zniknął pod gruzami.  Iluzjonista, po tym jak kurz opadł, bezskutecznie próbował odkopywać miejsce. Dopiero po czasie August zbliżył się, by pomóc. Po zabiciu pająków zdążył uwolnić jednego więźnia, lecz ten nie czekał na awijczyków. Opuścił jaskinie biegiem.

Awijczycy nie dostrzegli Ravaela, lecz Ereltana poinformowała, że nie czuła pod gruzami obecności ciała. Drużyna ruszyła do drogowskazu, przy którym spotkali kulejącego zaklinacza. Miał ranną nogę. Obrażeniami od razu zajęła się nekromantka, wcześniej wkładając dziecko w ręce Ravaela. Drużyna mogła wrócić do Złotego Miasta, jednak tym razem bez żadnego tropu. Może ten został dobrze zatarty, a może coś umknęło oczom awijczyków.


Prowadzący: Złata

Uczestnicy: Ravael, Kechosha, Nassan Hosted, August Haft, Ereltana


- Wróć -