W poszukiwaniu Prawdy (2017)

Z Wiki Aiwe
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Kura, placki i błysk

O umówionej porze centralny drogowskaz przekroczył mechaniczny golem w towarzystwie dwóch strażników Lma. Po krótkich problemach związanych z zabezpieczeniami siedziby udało się nawiązać stabilne połączenie i konstrukt przywołał rozmazany hologram Taimi.

LmA wybrało, ze dzisiaj pójdą szukać anomalii a rozpoczęcie budowy sterowca przełożą na inny dzień.

Tin częstowała wszystkich grzankami, Warden i Kiri rozmawiali razem z Mara a Sub jak zawsze stał nieco na uboczu.

Po dotarciu na wskazaną przez lokalizator farmę drużyna spotkała niemiłego właściciela terenu. Nie chciał mieć na swojej ziemi nieproszonych gości. Z Wardenem jako przedstawicielem władz, która w jego mniemaniu nic nie robi wdał sie w kłótnie. Nie pomogły słodkie oczy Mary czy grzanki Tin. Nawet opowiadanie Kiri o wysokich sferach stolicy nie zrobiły wrażenia na właścicielu.

Gdy kłótnia o mało co nie przerodziła się w coś ostrzejszego pojawiła się szóstka bandytów chcących napaść na farmę.

Subortis skrył się za cienistym pancerzem, Warden przygotował sie do walki i przyzwał magiczna tarczę wokół towarzyszy, Mara skryła sie w cieniu i skoczyła na przeciwników, Tin spętała jednego z nich siecią i wysłała swojego golema do boju a Kiri przyzwala dwa magiczne psy i zrzuciła na pole deszcz ognia i meteorów.

Pociski bandytów rozbijały sie o magiczna zasłone Wardena. Ogień spadał na pole, gdzie pojawiła sie Mara, która wbiła w plecy jednego z atakujących swój sztylet. Ciało napastnika ochroniło ja przed cienistym pociskiem Subortisa . Aegis pochłoną pierwsza spadającą z nieba gorącą kule. Przed pozostałymi Mare ochronił golem Tin. Magiczne psy rozszarpały kolejnego napastnika. Splatanego w siec bandytę dopadł ognisty deszcz.

Przeciwnicy zniknęli w cieniu. Mara wróciła skokiem cienia na pozycje wyjściową i skryła w cieniu cała drużynę. Subortis zbierał esencje życiową  przeciwników. Warden otoczył wszystkich ochronna kopułą ujawniając się przy tym. Jego kopuła ochroniła wszystkich przed trzema granatami.

bandyci ruszyli biegiem w stronę zabudowań. Wcześniej każdy z nich opróżnił magazynek w stronę członków Aiwe, jednak Warden wzmocnił osaczającą drożynę tarcze, która pochłonęła ataki Kiri potrzymała bandytów polem statycznym. Do unieruchomionych strzeliła najpierw Tin, ale chybiła. potem Mara wskoczyła w ich środek i zabiła kolejnego napastnika. Wtedy zauważyła, ze Subortis uwalnia energie nagromadzoną z poległych dookoła ciał i strzela w jej stronę. cieniste smugi minęły ja o zaledwie cal. Tarcza Wardena zamigotała dookoła dziewczyny. Pocisk Suba zabił ostatnich dwóch bandytów.

Po tym pokazie właściciel terenu nie miał już żadnych ale co to poszukiwań LmA na jego terenach. Skaner wykrył, ze anomalia znajduje się w kurze, która widocznie musiała ja zjeść.

Po początkowym chaotycznym ganianiu za kura, która robiła GDAKA! Członkowie Aiwe wpadli na przemyślny plan.

Za pomocą pokruszonych grzanek Tin zwabili pozostałe kury w jedno miejsce. Kiri unieruchomiła je polem statycznym. Warden rzucil sie w pogoń za kura skryty w cieniu. Ale odgłos zbroi wystraszył zwierzaka. Mara skoczyła cieniem, by zobaczyć jak kura znika jej miedzy nogami. Widocznie Anomalia dala jej sporo sił. Subortis wysłał dwa Bone Fiendy w pogoń. Te zaczęły wpadać Wardenowi pod nogi. Ten zaprzestał pościgu gdy poślizgnął się na krowim placku pozostawionym na polu przez pasące się bydło.

W końcu Tin spętała uciekinierkę siecią a Mara uchroniła kurę przez Bone Firndem.

Tin dodatkowo przygarnęła brązową kurę. W jakim celu? Tego nie wie nikt.

Po powrocie do siedziby konstrukt Taimi odebrał kurę z anomalią. Kurze oczy az błyszczały od nadmiaru energii.

Członkini Smoczej Straży obiecała podzielić sie z Aiwe wynikami swoich badań.


Uczestnicy: Warden Mathre, Mara Tooms, Tin Rho, Subortis, Kirinchan

Organizator: Evil


Stary Grobowiec

Ponownie drużyna wybrała się na poszukiwanie anomalii. niestety tym razem sprawy nie poszły tak łatwo.

Anomalia znajdowała się w grobowcu barona Baradina niedaleko wejścia do Czarnej cytadeli.

Po dotarciu na miejsce, okazało się, że powracający cyklicznie baron, na którym Krwawy legion ćwiczy rekrutów stał i się o  wiele silniejszy i zabił już pierwsza grupę wysłana na walkę.

Niestety Janusz okazał pogardę dla stojących przed wejściem żołnierzy i ich oficera. Spowodowało to przyzwanie plutonu dyżurnego. Dzięki uspakajaniu towarzystwa przez Kae i Złatą nie doszło do eskalacji konfliktu. O mały włos czary goryczy nie przelał Subortis, ale po otrzymaniu ostrzegawczego warkniecie i wycelowanemu karabinowi zaprzestał obrażania gospodarzy. Mała Tin rozbroiła częściowo oficera zapytaniem czy nie chce grzanki.

Cześć plutonu dyżurnego weszło do środka, by ponownie odesłać barona do mgieł. Kae i Złata zbeształy Janusza za jego zachowanie.

Gdy Oficer już odsyłała Aiwe z niczym do akcji wkroczyła Mara. Jako weteran powołała się na swoja służbę w Vigil, oraz wspomniała z jaka misją są tutaj. Po informacji, ze to członkowie Aiwe przybyli sytuacja się rozluźniła. Bractwo nie raz pomagała cytadeli a do tego znane było ze swojej chaotyczności.

Pluton w środku akurat oczyścił drogę do komnaty barona i został odwołany by Aiwe mogło wypełnić swoje zadanie.

Baron pod postacią posagu o wysokości dwóch Januszy od razu zaatakował fala sejsmiczna wchodzących.

Warden obdarzył wszystkich Aegis, Subortis postawił magiczna ścianę na drodze ataku. Kae, Feloko i Złata uskoczyły sprzed pędzącej fali, Erel jakby nigdy nic schowała  się za zakrętem, Ti ustawiła działko i uruchomiła golema, Jack i mara skoczyli Cieniem do środka a Janusz skryl się za masywnym ostrzem swojego miecza.

Fala sejsmiczna przewróciła działko Tin i gdyby nie aegis zostałaby poturbowana. Fala przebiła sie przez zaporę Subortisa i uderzyła w Wardena, który wytrzymał atak dzięki Aegis i  zbroi, Janusz, któremu nic sie nie stało u Subortis  osłoniętego Aeigs i widmowym pancerzem.

Janusz chciał przewrócić posag lina, ale ta zsunęła się z magicznej tarczy. Jack rzucił za posag bombę. Mara magicznym sztyletem sprawdziła jakośc osłony. Złata przyzwala Glyph i uderzyła w zaporę nico ja wyginając. w to samo miejsce trafiła Erel, Sub, Tin, oraz Kae. Warden osłonił wszystkich ponownie magiczna zasłoną. Feloko przyzwała golema, który z furia uderzył w zaslone. Został jednak jednym ciosem zabity przez barona.

Wybuch bomby spowodował, że kawałki sufitu spały na Aiwe. Janusz został zraniony w ramie pomimo magicznej osłony. Tin dostala w glowe i upadla zemdlona.

Baron uderzył tym razem w Janusza. jednak norn odrzuciwszy miecz skoczył na pomoc nieprzytomnej Asurce. Kamienny młot zniszczył miecz Norna. Warden uleczył Janusza i podleczył Tin.

Erel dostrzegła szanse i krzyknęła by zaatakować sufit nad posagiem. Razem z Subem wytrzeźwia tam smugi ciemnej energii. W tym czasie Zlata używając Runy na łuku strzeliła w tarcze przebijając ją. pomogły jej w tym ataki Mary oraz  Feloko, które zniszczyły magiczna tarcze. janusz oslaniał nieprzytomna Tin a Kae dostrzegła,z ę sufit może się zawalić i po dostrojeniu sie do żywiołu ziemi podtrzymywała go magicznie.

Kamienie zniszczyły posąg pozbawiony osłony. Subortis skoczył po widoczna w oku posagu anomalię. Ereltana wspierała Kae swoja magią by ta dala szansę na ucieczkę wszystkim. Warden wspierał Kae, ktora zataczała się bo zużyciu prawie całej mocy. Janusz wyniósł Tin opłakując utracony miecz.

Wszystkim udało się uciec. Ereltana przed wejściem do grobowca odprawiła Rytual Krwi by wzmocnić wszystkich. Subortis oddał anomalię maszynie Taimi.

Mimo burzliwego początku i rannej Tin misja się udała.


Uczestnicy: Janusz Barbarzyńca, Ereltana, Kaeiles, Tin Rho, Warden Mathre, Subortis, Jack Feloko, Złata Srebrnooka, Mara Tooms

Organizator: Evil


Jaskinia niedźwiedzia

I tym razem dzielna drużyna wybrała poszukiwanie anomalii.

Skanowanie Tyrii przyniosło rezultat, że anomalia znajduje się na wschód od Hoelbrack w małym sanktuarium niedźwiedzia.

Po dotarciu na miejsce drużyna spotkała tylko samotnego, starego Norna przechadzającego się po jaskini. Subortis zobaczyła na skalnych ścianach wizerunki Jormaga a Mara za ołtarzem odkryła leżące ciało innego Norna. Zwiadowczymi nie podniosła alarmu od razu, ale podeszła do Tin i zaczęła jej mówić co odnalazła.

W tym czasie Subortis coraz śmielej poczynał sobie w rozmowie z Nornem. Gdy zbliżył się zanadto to rosły wojownik podszedł do ołtarza i wyciągnął zza niego dwuręczny kafar.  Nekromanta nie dawał wytchnienia w pytaniach i gdy stał sie zbyt natarczywy to Norn wyprowadził cios swoim młotem na którym widniał emblemat lodowego smoka i wysłal przed siebie fale lodowego powietrza.

Tin zaczęła rozstawiać swoje działko i wydawać komendy golemowi, Subortis stawiał cienistą ścianę, Mara skoczyła za plecy norna cieniem i chciała pchnąć go w plecy sztyletem. Reaper przyzwał pająka, golema i ducha do osłony, Saltantem  odszedł na bok nie chcąc brać udziału w walce.

Szaman Svanira okrył się lodową tarczą.

Mara nie zdołała się przebić przez lodowy pancerz i odskoczyła cieniem na stare miejsce. Czar Repera został zneutralizowany przez aurę lodowego smoka.

Saltantem spowodował, ze wszystkie istoty w okolicy będą miały pecha.

Młot nieubłaganie leciał w stronę Subortisa. Głowica rozbiła cienista sciane nekromanty i gdyby nie skok Saltantema zabiłaby nekromantę. Subortis odleciał o dobre trzy metry w tył mając połamane wszystkie żebra z lewej strony i stłuczone narządy wewnętrzne.

Tin odskoczyła w tył i zaczęła pilnować wejścia do jaskini. Saltantem zaczła skakac dookoła Norna i uderzać krusząc jego zbroje z lodu. Niestety działko Tin zaczęło strzelać w cel. Saltantem znalazł się na linii strzału. Pocisk trafił w jego udo raniąc revenanta.

Od tyłu na drożynę zaatakował drugi Svanir. Potknął się jednak o golema Tin i otrzymał postrzał. Asura cofnęła się by szrapnelem strzelić w Szamana.

Mara doskoczyła do przewalonego Svanira i wbiła mu sztylet w gardo. Ten rycząc powalił dziewczynę i zamierzył się w nią dwuręcznym mieczem.

Reaper rzucił do boju pająka i ducha. Duch oślepił na chwile Svaniram przez co Mara bezpiecznie uskoczyła cieniem. Pająk uderzył w norna. Mara rzuciła sztyletem w gardło a Reaper rzucił na Norna klątwę, przez co rany zadane przez Marę wykrwawiły napastnika.

Saltantem zaatakował ponownie Szamana. niestety strzał Tin częściowo ranił go w ramię. Człowiek padł na ziemię.

Subortis starał się zregenerować.

Szaman przyzywał nad każdym członkiem drużyny lodowy sopel. Działko Tin strzelało krusząc jego lodowy pancerz.

Reaper chciał przyzwać pod nogami szamana klątwę, ale wcześniej otrzymał uderzenie lodowym soplem.

Mara odskoczyła cieniem rzuciła w Szamana sztyletem, ale odległość ,sprawiła, ze odbił się od lodowego pancerza.

Tin doskoczyła do rannego Saltantema i chciała za pomocą odrzutu swej broni uratować człowieka przed soplem. Pech sprawił, ze broń zacięła się. Subortis, który odtoczył się od zagrożenia zaśmiał się z lodu Asurki i Revenanta. Wtedy wo ostatnim momencie strzelba wypaliła. Odrzut posłał Tin i Saltantema prosto w Subortisa znowu łamiąc mu zaleczone żebra.

Golem Tin ruszył na szamana, który skrył się za lodowa scianą.

Przyzwane przez Subortisa przywołańce ruszyły na szamana.

Wtedy przez dziurę w stropie jaskini wpadł Janusz!

Mieczem spowitym ogniem zaczał atakowac lodowa śiane i skruszył ją.

Mara doskoczyła do Suba, Tin i Saltantema i skryła ich w cieniu.

Szaman zaczął przywoływać lodowy szpikulec by trafić w członków Aiwe.

Tin wyskoczyła i strzeliła w Szamana.

Repaer lekko sie pozbierał i znowu przyzwał cieniste dłonie mające od dołu spętać Szamana.

Janusz ruszył do boju!

Tin strzeliła. Sopel ruszył w strone Mary, Subortisa i Saltantema.

Wtedy dwa przywołane przez Subortis stwory wskoczyły na pocisk i eksplodowały zamieniając bryłę lodu w niegroźny deszcz śniegu.

Wybuch przewrócił działko Tin.

Czar Reapera lekko powstrzymał Szamana. Golem uderzył w jego ramię wytracając mu broń z ręki.

Strzał Tin trafił w drugie ramię.

Wtedy do łydki szaman doskoczył trzeci przywołaniec Subortisa i wybuchem oderwał mu nogę.

Duch Repera oslepił Szamana. Wtedy uderzył Janusz.

Seria brutalnych ciosów rozczłonkowała Svanira na kawałeczki,

Tin i mara odnalazły anomalię.


Uczestnicy: Mara Tooms, Tin Roa, Janusz, Reaper Mathre, Subortis, Saltantem Ad Mortem

Organizator: Evil


Skrity i drzewa

Ileż zła może sprowadzić na świat zwykłe niezgranie się i przerost formy nad treścią? Od wielu lat obserwowałem to na świecie. Nierozwaga młodych, powściągliwość starych i milczenie doświadczonych. Od wielu lat zawsze to samo.

Dziwne podejście do mojej osoby tego norna Janusza, który jawnie mnie obraził i nikt nie zareagował. Czyżby ta rasa naprawdę była aż tak egoistyczna? To przecież niemożliwe. Wielu z jego nacji walczy i walczyło dzielnie ramie w ramię z innymi rasami.

Zgodnie z poleceniem posłałem ta grupę do tartaku w Queensdale by dopilnowali rozwiązania problemu z lokalna kolonia Skritów.

To co się działo było czymś o czym powinni uczyć już dzieci w szkole jak nie należy przeprowadzać misji.

Mara chciała porozmawiać ze Skritami i przekonać je do pokojowego rozwiązania sprawy. Warden ostro się temu przeciwstawił. Dziwne, że dwie doświadczone osobo o takim przebiegu służby nie znalazły wspólnego języka. Warden nie znał Skritów skłonnych do rozmów a Mara jako członkini Vigil zapewne miała kontakt ze Skritami z Nowego Skrittingktonu z Magumy lub Srebrnych Pusktowi.

Janusz i Subortis forsowali siłowe rozwiązanie problemu. Po prostu ruszyli w stronę wskazana im przez drwali.

Jak słuchałem raportu zwiadowcy moje pazury same chwytały powietrze. Gdzie zwiad? Gdzie rozeznanie? Przecież nawet Pakt po zaatakowaniu przez Mordremotha naszej bazy na Srebrnych Pustkowiach bez zastanowienia ruszył do ataku. Prawie przez to przegraliśmy.

Jak tylko drużyna podeszła do góry zostali zauważeni. W gnieździe podniósł się alarm. Skrity obrzuciły ekipę śmieciami i skrzyniami ze złomem. Przeganiały obcych ze swojej siedziby. Subortis próbował wspinać się samotnie po zboczu, ale został zrzucony przez obrońców gniazda i poobijał się.

Janusz wrócił do tartaku po dynamit i rozpoczął naradę.

Wszyscy stali tak w lekkim oddaleniu od małego wejścia do jaskiń.

Skrity zaatakowały przez pole rupieci.

Janusz zawołał, że będzie w wejście rzucać dynamitem.

Jack tego nie dosłyszał i skoczył cieniem tuż obok wejścia.

Na śmierć wszystkich istot. Dlaczego nikt Januszowi nie powiedział, ze wysadzanie to precyzyjna robota. Samo rzucenie ładunku najczęściej po prostu przynosi więcej szkód niż pożytku.

Eksplozja zawaliła wejście a sterty rupieci przygniotły Jacka.

Janusz, Mara i Saltem rzucili się na pomoc Jackowi. Warden samotnie stawiał czoło hordzie atakujących Skritów.

No moze nie samotnie bo Subortis się zdenerwował i skryty za całunem zaczął tez eliminować zagrożenie.

Warden oślepił atakującą falę i postawił pułapkę, która miała pozbawić życia napastników.

Jak na złośc Mara i Jack zaatakowali wręcz. Pomimo krzyku Janusza, który kazał im strzelać. Wpadli w zabójcze ostrza pułapki towarzysza. Gdyby nie rzucona na nich Egida zginęliby od oręża własnego Kamrata.

Po tej Akcji wybuchła kłótnia. Kto dał Januszowi prawo dowodzić. Że to wszystko porażka. Jack i Saltem wrócili do siedziby.

Jak przypuszczam w tym miejscu historia mogłaby się zakończyć.

Ale stało się coś niesamowitego.

Po ostrej wymianie zdań pozostała czwórka zaczęła dochodzić do porozumienia.

Warden poznawał okolice i przypomniał sobie, że Skrity wychodzą też z drugiej strony góry.

Z Januszem chcieli zbadać szczyt, ale wspinanie się w ciężkim pancerzu nie powiodło się.

Mara zadeklarowała się, ze jako zwiadowca sprawdzi drugą stronę góry. Tamta strona opanowana jednak była przez Centaury. Warden przed wyjściem obdarzył ja błogosławieństwem i Egidą. Janusz i Subortis zapewnili, ze jeżeli coś się wydarzy to rusza z odsieczą.

Mara mogła się poczuć jakby znowu wykonywała zadanie dla swojego zakonu. Przed sobą miała jasno wyznaczony cel a za plecami silną drużynę, która w razie czego przyjdzie jej ze wsparciem.

Wrzuciła dynamit do góry i wróciła.

Nie widziała skutków wybuchu. Skrity rzuciły się na centaury i zaczęły obiegać cała górę jak mrówki.

Janusz pobiegł i ostrzegł tartak.

Subortis z Wardenem zabezpieczyli perymetr przy pomocy klątw i pułapek.

Wtedy siły i naprężenia górotworu spotkały sie w punkcie krytycznym i wewnętrzne tunele zawaliły się.

Gniazdo zostało zniszczone.

Czyżby w końcu drużyna zaczęła ze sobą współpracować?


Uczestnicy: Janusz Barbarzyńca, Subortis, Mara Tooms, Jack, Warden Mathre, Saltantem

Organizator: Evil

W zielonym Gaju

Tym razem przy drogowskazie nie pojawił się hologram. Jeden ze strażników czekał z detektorem anomalii oraz komunikatorem. Tin szybko zgłosiła się po detektor. Nikt jednak przez długi czas nie zgłaszał się po komunikator. Znudzony strażnik powiedział, że powinni się udać do wioski stanowiącej wejście do Gaju, po czym odszedł. Będąca myślami gdzieś daleko Kaeiles dopiero po odejściu strażnika chciała wziąć komunikator.

Niestety nie miała od kogo.

Drużyna udała się we wskazane miejsce. Tin wsłuchując się w odgłos detektora kierowała drużynę coraz bliżej celu. Na początku wyglądali jak grupa turystów. W pewnym momencie Janusz i Ru chcieli udać się do karczmy mocno znudzeni poszukiwaniami.

Tin w końcu doprowadziła ekipę do jednego z drzew owocowych w ogrodzie. Tin, Pin oraz Janusz zauważyli, że dookoła znajduje się o wiele więcej larw termitów niż gdzie indziej.

Warden na wniosek Subortisa poszedł porozmawiać z pobliską Sylvari po tym jak Janusz stwierdził, że zetnie drzewo. Jak domyślał się Sub pomysł ten spotkałby się z negatywna reakcją mieszkańców Gaju.

Tin oraz Pin zauważyły, że na drzewie jedna z gałęzi widocznie rodzi o wiele więcej owoców. Janusz podsadził Ru, która zerwała owoce i rzuciła do Tin.

Wtedy okoliczne larwy rzuciły się w stronę biednej Asurki, podobnie jak chodzący dookoła Moa.

Tin widząc zagrożenie wykorzystała siłę swojej strzelby i chała odskoczyć siła odrzutu. W tym samym czasie Janusz stwierdził, ze schyli się i pomoże uciec Tin. Norn poznał co to siła odrzutu jak kolba strzelby zdzieliła go w podbródek. Ru zaczęła szyć z łuku a Pin rozrzucać kolczaste pułapki. Warden wspomógł wszystkich Egidą a Kae otoczyła Janusza skalną osłoną. Subortis w tym czasie obchodził drzewo uważnie mu się przyglądając.

Moa ruszył w stronę Tin.

Janusz wstał i zaczął uderzać na oślep swoim mieczem tnąc termity razem z błotem powodując błotny deszcz dookoła. Tin spętała moa siecią wystrzeloną ze strzelby. Ru przestała strzelać, bo towarzysze byli zbyt blisko. Warden osłaniał pobliską Sylvari, która z przerażeniem patrzyła się na to co drużyna wyprawia. Subortis oraz Pin świadomi chyba tego co się wydarzy postanowili się ulotnić z miejsca walki, co im się udało.

Janusz w ferworze walki zabił spętanego Moa. Tin oraz Kae za pomocą strzelby i magii ziemi zabiły pozostałe larwy termitów.

Głośny, pełen bólu krzyk Sylvari po śmierci jej Moa sprowadził w okolicę drzewa Wardenów, oraz pobliskich Sylvari. Jak się okazało Janusz zabił ptaka, który pomagał pielęgnować ogród.

Kae próbowała przekonać Wardenów, że anomalia, po która przybyła Aiwe im zagraża i stanowi wielkie niebezpieczeństwo, jednakże to akcje bractwa stanowiły element chaosu i destrukcji.

Wszyscy poza Ru, która skryła się w gałęziach i odłamała wskazaną wcześniej gałąź zostali poproszeni o opuszczenie tej osady.Tin otrzymała nawet pozwolenie na zabranie paru owoców, które słowami Sylvari należały do wszystkich, nawet do istot siejących zniszczenie.

Ru zaleczyła swoją magią ranę po gałęzi i wsłuchała się w owe drzewo. Poczuła, jak tym razem anomalia nie wpływa negatywnie, lecz współgra i współistnieje z tą żywą istotą. Anomalia zespoliła się z drzewem i jej magia żyła w symbiozie z naturalnym cyklem rośliny.

Całość wyglądała tak, jakby Ru modliła się do drzewa.

Warden Mathre w końcu przyszedł po druidke i wszyscy wrócili do siedziby.

Niestety reputacja Leth mori Aiwe mocno ucierpiała na tej akcji.


Uczestnicy: Tin, Janusz, Ruthless, Kaeiles, Varden Mathre, Subortis, Pin Pini

Organizator: Evil


Transport

Tak oto kolejna misja za nami. Coś się jednak ruszyło w tej grupie. Niby żartem, niby poważnie Subortis na początku wskazał Mare jako dowodzącą.  Potem wyręczał ja co prawda w trudniejszych decyzjach, ale coś się ruszyło. Do tego Zurgen, Warden, Wayne, Kaeiles, Saltantem.

Po dosyć burzliwym początku i rozmowie z pracownikiem tartaku, który o mały włos nie zirytował Mary do końca drużyna ostrzeżona o atakach bandytów  rozdzieliła się. Warden i Wayne ruszyli brzegiem by przepatrywać brzegi a Mara, Zurgen, Subortis, Saltantem i Kaeiles spławiali się na tratwie złożonej ze ściętego drewna.

Warden i Wayne spotkali na brzegu rybaka. Podejrzewali, ze coś jest nie tak. Gdy iluzja opadła stał przed nimi członek Białej Opończy, który przyzwał przez portale sześciu pomagierów a sam teleportował się w dal. Subortis wylał swoje chowańce w stronę walki. Te jednak zostały zniszczone przez rzucony przez Waynea dynamit.

Wayne zasnuł wszystko bomba dymna i razem z Wardenem odskoczyli w tył.

Mara i Zurgen ruszyli na pomoc.

Wayne został lekko ranny w ramię. Za to zastrzelił jednego napastnika. Dwóch kolejnych spalił niebieskim ogniem Warden. Mara wyskakując z wody wbiła sztylet w trzeciego. Resza załatwił Zurgen. Mały jednoasurzy oddział szturmowy wypruł się co prawda z energii, ale pozostali trzej napastnicy padli.

W tym czasie członek Białej Opończy pojawił się na tratwie tuż za Kaeiles i ciągnąc ja za włosy wrzucił elementalistke do wody. Saltantem wskoczył za Egzekutorka by pomóc jej wyjść z opresji.

Subortis wystrzelił w stronę napastnika ciemną energię. Wayne nadbiegł razem z Wardenem i ustawił na strażniku swój karabin wyborowy. Skoncentrowany ogień Wayna i Subortisa pozbawił mesmera jego tarczy, To wszystko wykorzystała Kaeiles, która przemoczona iuż wkurzona spaliła facjatę napastnikowi.

Drewno dotarło bezpiecznie do portu przeznaczenia.

A Aiwe powoli zaczyna współpracować ze sobą.


Uczestnicy: Kae, Warden, Zurgen, Subortis, Satlantem, Wayne, Mara

Organizator: Evil


Kopalnia

Bractwo znowu wybrało misje związaną z budową sterowca. Teraz jednak wszystko było inaczej. Subortis zaczął dowodzić i snuć plan. Ale nie tak, ze sam wszystko. Każdy się wypowiadał a on zbierał wszystkie pomysły w całość. To było cos niesamowitego. Zamiast zaatakować od razu członkowie Aiwe długo radzili. I tak uradzili, aby wykorzystac zdolności Amariel jako łowczyni by ta uczyniła im zwiad. Potem do planu dodano ładunki wybuchowe Visteriona i Tin bo Dredge sa wyczulone na głośne dźwięki. Do tak przygotowanego pomieszczenia w trzech szeregach wejść mieli członkowie Aiwe.

Z przodu dzierżąc tarcze i topór miał iśc Janusz. Wspierac mieli go Tin, Tom, Lord Owikiusz le Gras. Warden stanowić miał drugą linię wsparcia wraz z Kaeiles. Subortis, Amariel i Visterion wsparcie trzeciej linii stanowili.

Przy wejściu do kopalni pojawił sie problem jednak. Dwa działka stały przy wejściu i patrol trzech krecich istot chodził.

Radzić więc zaczeli co poczac by reszty nie zdenerwować co w środku siedzi.

Tin nagle zaproponowała by grzanki im rzucić. PRzecież węch też dobry mają a na grzanki się połaszą.

Janusz i Amariel wyciągnęli swoje łuki. NA strzały nadziali grzanki i posłali je tuż obok straży.

Zapach maślanych grzanek wywabił obsługę działek i patrol. Przecież pyszna grzanka to był zapewne dar z niebios lub podziemi.

Na tak zwabiona grupę Janusz spuścił płonącą strzałę. Amariel ustrzeliła oddalającego się do wejścia uciekiniera a Warden dopełnił dzieła błękitnymi płomieniami.

Janusz chciał od razu ruszyć do środka. Mrowie przeciwników uświadomiło mu, że lepiej zawrócić i trzymać się planu.

Amariel zamaskowana za pomocą magii wślizgnęła się do środka. Sylvari pachniała dla Dredgy jak roślina, więc nie przejmowali się nią. Zaminowała maszynę parową stojąca na środku jaskini i wycofała się.

Wybuch od razu położył większość przeciwników. Pozostali w obłokach pary w sile dwudziestu ruszyli na członków Aiwe.

Janusz zasłonił się tarcza i za pomocą szpikulca swego topora dźgał przeciwników. Lord Owikiusz swoimi eleganckimi rapierami osłaniał plecy Janusza. Warden wyczekiwał nieco z tyłu czy ktoś nie przebije się przez kordon. Tin załadowała sieć do strzelby a Visterion śledził sytuacje i strzelał razem z Amariel.

Janusz pozbawił życia dwójkę przeciwników swym strasznym orężem. Lord Owikiusz przebił kolejna dwójkę. Tin spętała jednego siecią. Warden ubił dwójkę zachodzącą Janusza od boku swoim młotem, Ameriel ustrzeliła jednego tak samo jak Visterion.

Pozostała jedenastka przeciwników rzuciła się do przodu. Wtedy Kaeiles i Subortis ustawili ściany mrocznej energii i kamienia na drodze oponentów.

Ci odbili się od zapór.

Tin załadowała swoją strzelbę i wystrzeliła gradem srutu w kłebiace się szeregi. Pociski jak cynamon spadający na maślane grzanki poranił wszystkich przecinków.

Warden obdarzył Janusza polem siłowym. Norn parł teraz do przodu ze spiewem na ustach uderzając, kopiąc, gryząc, rąbiąc. Pięciu padło w tym wirze walki. Jedne z odgryzionym przez norna nosem. Pięciu rzuciło się na Norna chcąc go zgnieść. Lecz wtedy pojawił się Lord Owikiusz. Czyścił swoje wysokiej jakości rapiery z niegodnej ich posoki za pomocą haftowanej złota nicią jedwabnej chusteczki. Przebił dwie maszkary zanim te zareagowały. Pole siłowe przetrzymało ataki, gdy do akcji wkroczył Tom. Sługa lorda Owikiusza ściskała w dłoni swoją wielką pałę. Stare drewno raz za razem uderzało w czaszki zdezorientowanych Dredgy. Amariel stała z tyłu i obserwowała tyły podobnie jak Kae. Subortis zbierał siły życiowe ulatujące od padających przeciwników.

Ostatni z kretów rzucił się na Tin, która pachniała grzankami i zacisnął szpony na jej gardziołku. Wtedy czekający Visterion ustrzelił tył głowy napastnika. Asurce nic się nie stało. Nawet kropla posoki nie spadła na nią, co dowodziło kunsztu strzeleckiego Asury.

Subortis wsparł wszystkich magią, by odgonić od nich zmęczenie.

Misja zakończyła się dużym sukcesem!


Uczestnicy: Lord Owikiusz le Gras ( z Tomem ) - Amariel - Visterion - Kaeiles - Subortis - Janusz - Tin - Warden

Organizator: Evil


Karawana z metalami

Eskorta sześciu doliaków z ładunkiem złomu na ich plecach rozpoczęła się od... dodania kolejnego doliaka do marszu. Wierny Tom na rozkaz Pana przyprowadził mu wierzchowca. I tak Owikiusz Le Gras podróżował w siodle doliaka o dźwięcznym imieniu Fryderyk. Droga przed malowniczą grupą wydawała się spokojna.

Okazało się jednak, że przed drużyną na ich drodze rozsiane są miny.

Na rozkaz Owikiusza doliak Fryderyk poświęcony ku wyższym celom ratowania pozostałych rozminował ścieżkę przed nimi samym sobą wbiegając na nią.

Okolica w mgnieniu oka i przy wtórze spektakularnych wybuchów pokryła się jego kawałkami.

Rutless wyraźnie oburzona dała temu ostro wyraz. Pozostali wyrażali zróżnicowane reakcje. Jednak zaprzeczyć się nie dało - teren przed nimi był oczyszczony i ani ładunek ani eskorta nie ucierpiały.

Po jakimś czasie dalszej wędrówki Ameriel dostrzegła minotaura w oddali. Zwierzęta zatrzymały się odmawiając pójścia choćby o krok dalej. Wyraźnie czuły strach.

Miały przed czym. Minotaur był potężny. W łapie trzymał przepołowiony korpus popielca Krwawego Legionu, a klatka piersiowa pokryta była czerwonymi kryształami. Zaatakował dostrzeżoną karawanę szarżując na nich.

W pierwszym starciu mimo starań grupy Minotaurowi nie stało się nic mimo muru w który wpadł. Magia Krwawego Kamienia chroniła go. Za to Warden i Solum uniknęli trwałych uszkodzeń tylko dzięki Rejtanowi i jego magii. Tom wykazał się nieznaną jeszcze sztuką odbicia podkręconego kamienia pałką, a Kae oberwała odłamkami pozostałych kamieni. Visterion zajął się jucznymi zwierzakami.

Minotaur wykończył jednego z doliaków lecz kolejne działania zespołowe

Wardena, Rejtana, Ozkata, Sol, Visteriona i Ameriel do spółki z tygrysem wykończyły bestię. Gaedrim, Ruth, Owikiusz i Kiri wyleczyli ranną, a dzięki interwencji Ruthless, Kae nie została dodatkowo przygnieciona przez ładunek żelastwa. Tom zaś odgonił pozostałe zwierzęta chroniąc je.

Pozostały ładunek dotarł bez przeszkód do celu.


Uczestnicy: Warden Mathre, Kaeiles, Lord Owikiusz le Gras, Ameriel, Kirichan, Ozzkad Hord, Ruthless Baby, Rejtan, Visterion, Solum Arma, Gaedrim

Organizator: Evil


Inquest

Jak to jest gdy dwie grupy chcą tego samego?

Jeżeli jedna z nich jest LmA, a drugą Inquest - będzie krwawo.

I było tak tym razem.

Oczekiwał na naszą dzielną ekipę asura, który oznajmił, że po anomalię którą ma pod pieczą zgłosi się jeszcze jedna grupa, lecz ona ma delikatnie mówiąc gdzieś kto ją dostanie.

Zatem mieli się dogadać między sobą.

Po pojawieniu się faktycznie kilkorga asur Inquest w towarzystwie tyleż samo golemów nasza drużyna nastroszyła się jak pies na jeża... lub odwrotnie - detal.

Wyciągnięte uzbrojenie wszelakie dało jasny sygnał Inquestom, że pokojowo się spotkanie nie odbędzie. Golemy się uzbroiły i emanowały zbrojną, sugestywną przewagą.

Asury od pierwszych słów długiej dyskusji oznajmiały, że mają większe prawo do anomalii popierając owo prawo skomplikowanym wywodami w których co drugie słowo to "paragraf" a co trzecie jakieś cyfry i litery.

Prezentowana wyższość przybyłych nie robiła wrażenia na LmA.

A jeżeli jakieś uczucia wywoływali na jej członkach to jedynie rosnącego zniecierpliwienia i agresji.

Argumenty każdej ze stron nie trafiały do nikogo.

Efektem przepychanki słownej między, głównie Wardenem, Tin, Kaeiles i Ameriel, a przemądrzałymi Inquest był... atak.

Obrażona do głębi sylvari wsadziła po prostu strzałę w asurę. I się zaczęło.

Golemy były trudnymi przeciwnikami. Osłaniały skutecznie strzelców za swoimi plecami raz po raz atakując wycofującą się do budynku za nimi część grupy LmA.

Saltantem niewidoczny zaszedł wrogie jednostki od tyłu. Tin i Visterion granatami i ostrzałem ładowali zza osłony weścia do budynku w przeciwnika. Ameriel oberwała zmasowanym atakiem golemów. Arthas zabrał ją do budynku w mgnieniu oka i rozpoczął opatrywanie z rewerencją i galanterią. Kae i Warden chroniąc się nawzajem i atakując jednocześnie popełnili błąd. Podczas odpierania jednego z ataków nie zauważyli, że kolejny skierowany w nich będzie jednak skuteczny i ku przerażeniu wszystkich pod koniec walki, która stopniowo przechyliła się na ich korzyść ten właśnie atak ugodził w Kae.

Zespołowo wykończono ze wszystkich stron wrogie jednostki.

Gdy wrogowie padli, a misja się dopełniła, gdy już Tin i Athras do spółki podleczyli Ameriel, okazało się, że ostatni strzał jednego z Inquest ranił poważnie Kaeiles w brzuch. Mimo natychmiastowej pomocy Tin i ochraniającej magii którą wzmocnił ranną magiczkę Warden, dziewczyna się wykrwawiała.

Natychmiast przeniesioną do lecznicy zajęła się Kalii, jej ciotka, której udało się powstrzymać krwawienie i oddalić wizję kalectwa. Amer również dotarła do lecznicy dzięki towarzyszom by podleczyć się z ran.

Visterion przekazał zdobytą anomalie asurce Cadd.


Uczestnicy: Tin, Ameriel, Arthas, Visterion, Saltantem, Warden, Kaeiles

Organizator: Evil


Lewitujące Skały

Głośne rozmowy członków bractwa Aiwe zostały przerwane przez wizytę asury, znanej jako Taimi. Na nową przygodę nie trzeba było długo czekać, gdyż z ust małej istoty rozbrzmiał głos, mówiący o zadaniu jakie na dzisiaj przygotowała dla uczestników.

Lewitujące skały, długie pnącza i powstańce. Żaden poszukiwacz przygód nie odmówiłby takiej okazji.

Jednak można było zauważyć niezdecydowanie na twarzach osób.

W przeciągu kilku długich chwil, zdołali na szczęście ustalić wspólny plan działania. W taki właśnie sposób Rejtan przejął dowództwo. Młody, aczkolwiek zdolny wojownik miał bardzo ważne zadanie jakim było poprowadzenie grupy ku zwycięstwu.

Wtedy też przemówił Solum, który jako urodzony strateg postanowił objaśnić swój plan działania oraz dodać kilka uwag związanych z aktualnym stanem rzeczy. Prowadzący mimo wszystko miał wiele zastrzeżeń co do tej przemowy. Pomimo tego znaleźli oni wspólny język i udało im się ostatecznie dotrzeć do celu wskazanego przez Asurke.

Będąc na miejscu towarzysze postanowili wysłać dwie osoby na wcześniejsze zwiady, w której skład wchodzili Janusz, potężny norn o nadnaturalnej sile ramion, zdolny poradzić sobie z każdym przeciwnikiem oraz Saltantem Ad Mortem, złodziej opierający się głównie na walce mieczem oraz umiejętności cienistego kroku. Po pewnym czasie dołączył do nich również Gaedrim, sylvari używający nekromanckich mocy, dzierżący w ręce sztylet, przypominający bardziej grot włóczni.

Z wstępnych doniesień liczbę wrogów można było oszacować na tuzin lub więcej. Za poleceniem Janusza, Mortem skierował się do reszty drużyny informując ich o sytuacji na froncie. Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź. Gildia ruszyła na przód do ataku dodatkowo wzmocniona zaklęciem podnoszącym siły przez Revenanta zwanego Mercerem Whitem. W międzyczasie Janusz stojący przy wejściu do jaskini został zaatakowany przez czar osłabiający i został zmuszony do porzucenia swojego dwuręcznego młota, który w tym momencie obciążał jego ciało coraz bardziej. Ostatkiem sił cisnął swoim orężem w pierwszą falę wrogów, miażdżąc jednego z umarłych. Solum widząc osłabionego towarzysza, rzucił się w wir walki zabijając kolejnych przeciwników. W całym tym chaosie Saltantem Ad Mortem, Gaedrim oraz Kaeiles wykorzystali okazję, pozbywając się kilku z powstańców.

Niezauważonym nie mógł pozostać również Rejtan, który wykorzystując swoje zdolności ukrócił cierpienia pozostałych istot. Walka nabrała szybkiego tempa. Każdy członek bractwa był w pełni skupiony na swoim zadaniu.

Na tyłach oddziału stały teraz dwie osoby, Mercer oraz Catherine. Zapewniali oni wsparcie z dystansu oraz bronili przed realnym zagrożeniem niespodziewanego ataku z drugiej strony.

Działania grupy doprowadziły ich w końcu do upragnionego końca walk. Po raz kolejny bractwo pokazało swój hart ducha oraz siłę.


Uczestnicy: Catherine, Saltantem, Warden, Solum, Gaedrim, Janusz! Kaeiles, Rejtan

Organizator: Evil


Karawana i oblężenie

Wczorajszego dnia na miasto uchodźców w centrum Pól Gendaram zaatakowały centaury. Obrońcy raz zza razem wzywali pomocy z okolicznych miast. Flary raz za razem błyskały na niebie oznajmiając jak w ciężkiej sytuacji są oblężeni.

Na zachodzie błysnęły flary, że pomoc jest w drodze. Odległość od odpowiadających na pomoc była jednak znaczna a bramy zaczęły padać pod ostrzałem trebuszy.

W ostatnim momencie grupa z Leth mori Aiwe przypuściła szturm na machiny oblężnicze niszcząc je. Sami znaleźli się jednak w ciężkim położeniu. Bez strachu zaatakowali jednak ponownie  chcąc drogo sprzedać swoje skóry. Ktoś wystrzelił flarę wzywająca pomoc do członków Bractwa.

Wtedy przyszła odpowiedź tuz zza wzgórza na którym dzielnie stawali członkowie Leth mori Aiwe.

Na pobliskim wzgórzu staneła Popielka o ostrym wzroku i takim samym głosie. Podlegli jej wojownicy wsparli członków Leth mori Aiwe.


Pomimo propozycji by Aiwe odpoczęło wszyscy członkowie rzucili się do walki.

Jak się okazało niewielka grupa Leth mori Aiwe odciągnęła dodatkowo Szamana dowodzącego atakiem i wodziło go po całej krainie.

Generał Almora Soulkeeper po zakończonej bitwie podkreśliła, że atak Leth mori Aiwe został przeprowadzony w ostatnim momencie i powstrzymał miasto od upadku. Jak wieść niesie Kryta chce odznaczyć bohaterów tego dnia.


Uczestnicy: Aksunamum, Zlata, Tin, Janusz, Solum, Warden, Kae, Gaedrim, Subortis, Ozy, Saltantem

Organizator: Evil


Szambo

Kolejna misja, nadana przez Taimi, odbyła się w jaskiniach Swiętokamiennych. Drużyna udała się na miejsce i po krótkiej debacie weszła do jaskini, zapach, który uderzył ich w nozdrza był niezwykle intensywny, a bańki pojawiające się na wodzie zastanawiające. Grupa AIWE długo namyślała się nad tym co zrobić, rozważali różne opcje, Nebides, jeden z obecnych, stworzył klony, które udały się w głąb jaskini sprawdzając co czai się w ciemności, niestety informacji zwrotnej drużyna nie otrzymała, co się stało z klonami do teraz pozostanie tajemnicą. Analityczne podejście do tematu wykazała Tin, która pobrała próbkę wody i zanalizowała ją, wyniki były zaskakujące, bąbelki powietrza to tak na prawdę mieszanką siarkowodoru, metanu i wodoru, przez co cały kompleks jaskiń stawał się dla drużyny bardzo niebezpieczny i niestabilny.

Dyskusja rozgorzała na nowo, do tego dochodziło jeszcze ewentualne niebezpieczeństwo, które mogło się cziać w wodzie, gdyż co jakiś czas drużyna słyszała mlaskanie i dziwne chrapliwe odgłosy.

To bezproduktywne stanie spowodowało, że Kaeiles zespolona z magia ziemi, powoli acz skutecznie metr po metrze wzburzała wodę ziemnymi kolcami, dlaczego taki pomysł akurat zrodził się w głowie egzekutorki ? nikt tego nie wie, może to zniecierpliwienie, a może rozkojarzenie przedślubne ? efekt był taki, że pobudzenie gleby doprowadziło do większego  wydobycia się i zmieszania gazów co zaskutkowało olbrzymim wybuchem. Towarzysze widząc co się dzieje zaczęli uciekać przez portal, postawiony wcześniej przezornie przez Kapelusznika. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko, a fala uderzeniowa pędziła wprost na AIWE. Tin mała rozsądna asurka stała w miejscu bezpiecznym i z niego sie nie ruszała, Nebides zwany kapelusznikiem nie bez powodu, stracił swoje cenne nakrycie głowy, fala gorąca spopieliła czarny cylinder. Kaeiles, Gaedrim i Odyn wskoczyli sprawnie do portalu, który bezpiecznie przeniósł ich przed jaskinie, ale czy na pewno ?

Odyn popchnięty falą wylądował na Kaeiles przygniatając ją swoim Nornowskim ciałem. Dziewczyna jak pójdzie do ślubu to całą w siniakach, chyba, że medycy AIWE swoimi maściami wspomogą opiekunkę. Wardenowi nic się nie stało udało mu się w szybkim tempie opuścić niebezpieczną jaskinię, lecz przed wyteleportowaniem się postawił barierę ochronną, poturbowany został natomiast Subortis, fala uderzeniowa zmiotła bezbronnego nekromantę szorując nim po ziemi. Gdy wreszcie wszystko ucichło Tin rzuciła się do pomocy Odynowi i Kae, Norn ostatkami sił wstał z dziewczyny i bezpiecznie odłożył ją na ziemie sam mdlejąc, mała asurka wydobyła ze swojego plecaka napój wzmacniający, który sprawnie wlała w gardło Odynowi i równie szybko zajęła się Kae.

Gdy ogień się wypalił i wszystko się uspokoiło, Tin weszła spowrotem do jaskini i wyniosła anomalię. Grupa AIWE chociaż lekko poturbowana, wróciła do siedziby wypełniwszy powierzoną im misję.


Uczestnicy: Kaeiles - Subortis - Warden - Odyn - Szalony Kapelusznik - Tin - Gaedrim

Organizator: Evil


Lodowy pomiot

W kronikach znalazła się jedynie krótka notatka o tej misji.

... raport zwiadowcy. Oddział z Leth mori Aiwe dotarł na miejsce. Dzięki sile tego dużego norna udało się im pokonać wielkiego pomiota Jormaga. Współpracowali, co działa na ich korzyść. Potem mieli spotkanie z Opończą. Na całe szczęście Kaeiles kazała wracać. Trzeba mieć na uwadze wszystkich. Złata i Mercer - ta para razem na polu walki może zdziałać wiele. Janusz przy wsparciu Qdry może przenosić góry, gdy nie dokuczają mu drobne rany. Współpraca Soluma i Mariusa na polu walki była godna uwagi...


Uczestnicy: Kaeiles - Janusz, Złata, Mercer, Solum, Qdra

Organizator: Evil


Zebranie

Odbyło się spotkanie na temat przyszłości i przeznaczenia konstruowanego sterowca. Marius zebrał propozycje by potem omówić je w gronie Egzekutywy. Spotkanie było niezwykle burzliwe i trwało jeszcze długo po jego oficjalnym zakończeniu


W gronie egzekutywy doszło do spotkania, gdzie postanowiono o początkowym przeznaczeniu latającej jednostki.


Członkowie Leth mori Aiwe dowiedzieli się, że na samym początku jednostka zostanie przeznaczona do transportu towarów po mniej zagrożonych szlakach powietrznych. Ze względu na słabe stosunkowo uzbrojenie, oraz brak stosownych ulepszeń by działać na dalekich trasach lub w pobliżu zagrożeń.

Uczestnicy przedstawili też swoje propozycje nazw dla jednostki.


Uczestnicy: Tin, Kaeiles, Warden, Rejtan, Solum, Aksumanun, Złata, Ereltana, Subortis, Ravela, Janusz, Solum, Nebides, Red Noctis

Organizator: Evil


Skoki do lawy

Na Placu Głównym siedziby Gildii zebrało się kilka osób. Część najwyraźniej z przypadku, część przyszła by pomóc, a część przyszła, bo zobaczyła tłum.

Po kilku minutach gadania o niczym albo marudzenia, że może by tym razem iść na piwo, zamiast na misję, małej asurce Caddy udało się wytłumaczyć cel oraz założenia misji – kolejna anomalia została zlokalizowana. I była duża.

Grupa wybrała się na ziemię Płomiennego Legionu w Fireheart Rise. Krajobraz nie nastrajał zbyt optymistycznie, popiół wdzierał się w płuca obecnym, rozżarzony piasek palił w stopy. Grupa jednak ruszyła dalej, miała bowiem otrzymać wsparcie ze strony Vigil oraz dwóch Warband z Cytadeli. I owszem, z południowego zachodu dochodziły odgłosy walk, które skutecznie odwracały uwagę od celu, w kierunku którego szli.

Drużyna doszła do zapadliska, którego pilnowało ośmiu Płomiennych Wojowników. W centrum Szaman odprawiał jakiś mroczny rytuał. Po krótkich dywagacjach Janusz pobiegł w stronę wąskiego przejścia na dół, by dać Płomiennym… popalić, za nim zaś ruszył Solum oraz Loxley. Na nic zdał się pomysł Ladriana, by po prostu utworzyć portal na dół i oszczędzić sobie przepychania się przez tłum wrogów. Szaman zaś dalej odprawiał swoje dzikie, szamańskie tańce, póki strzała w oko, wypuszczona przez Trolla, skutecznie nie ostudziła jego płomiennych zapędów. Przynajmniej na jakiś czas…

Walka w dole zapadliny była długa i intensywna, topory i miecze świstały w powietrzu, rozbrzmiewały ryki, tryskała krew. Na górze Aksu tkała swoje mantry bólu, Reaper raz po raz przywoływał chowańców, szukających pożywki wśród trupów, których długo jednak nie było, albowiem po obu stronach potyczki starli się ze sobą doświadczeni wojownicy.

Troll natomiast, po pozbyciu się szamana, wartko starał się podtrzymać morale walczących, siedząc i kibicując, póki jeden z płomiennych wojowników nie zaczął wspinać się w górę, na półkę skalną, na której staruszek siedział. Na niewiele zdały się uderzenia kija bojowego w żelazny czerep wroga, Płomienny zaatakował ze świstem toporów i tylko dzięki dziwnym wygibasom skończyło się na odcięciu kawałka kapelusza, a nie dekapitacji.  Na szczęście, z pomocą klonów Ladriana, i uderzenia kijem w kostkę, udało się wybić Płomiennego z rytmu, niestety kapelusz swoje oberwał. Staruszek tego odpuścić nie mógł, rzucił się na Płomiennego i razem poszybowali w dół zapadliny, dając początek całej serii „skoków do lawy”.

Janusz robił porządki z częścią płomiennych, został jednak niemal zepchnięty do lawy, dwóch natomiast rzuciło się na Soluma, który wycofał się na wąski, kamienny most. Chowańce Reapera raz za razem podtruwały przeciwników. Wielki norn postanowił wtedy użyć swojego asa w rękawie i w towarzystwie ryku i płynącej krwi, przemienił się w Behemotha. Był to widok iście epicki, którym Płomiennym nie dane było się jednak zbyt długo cieszyć, zostali bowiem zneutralizowani.

Troll, któremu udało się jednak zaczepić Helenką o półkę skalną i bezpiecznie wylądować… no, prawie bezpiecznie, wpadł bowiem niemal prosto w objęcia Januszodźwiedzia, w który w berserskim szale gotów był zeżreć starego asura. Norn doszedł do siebie niemal w ostatniej chwili i, zamiast zjeść Trolla, pomógł mu wstać, a ten poszybował w górę, wciągnięty na linie przez Loxleya, odciągającego wrogów od Soluma.

Tymczasem z płonącej kipieli wybiła ognista ręka, za nią cielsko, a po chwili przed drużyną górował potężny Płonący Effigy i stanął oko/kolano w oko z Januszem, który pozostał na najniższym poziomie zapadliny i zaczął się już nieco przypiekać.  Mniej więcej w tym samym momencie gdy Aksu kończyła miażdżyć umysły ostatnich Płomiennych Wojowników, Ladrian postanowił wcielić swój portalowy pomysł w życie. Wejście do portalu otworzył na górze zapadliny, a następnie skoczył w dół, na pomoc opiekanemu Januszowi. Skok taki nie mógł się oczywiście skończyć dobrze, a dla Ladriana skończył się połamanymi kościami w kilku miejscach. Ale portal udało się aktywować, więc kto by o tym teraz myślał.

Solum, który wycofał się na półkę skalną poświęcił swój miecz, rzucając go w przeciwnika. Ten jednak po uderzeniu w przeciwnika poszybował w dół, do ognistej fosy. Wojownik, niewiele myśląc, skoczył za nim. Skoczył. W stronę lawy. W zamierzeniu miała być to skalna wyspa, lecz wyszło inaczej. Kipiel zafalowała od poruszenia nogi Effigy i miecz wypadł szczęśliwie na brzeg, Soluma natomiast pokryła lawa i gdyby nie ożywcza magia Reapera, mógłby być  to ostatni skok w jego życiu.

Janusz wykorzystał chwilę i uderzył Effigy mieczem, który wyciągnął z kolosa żar skutecznie go osłabiając. Dwa latające minionki Reapera zadały mu dodatkowe obrażenia, wraz z klonem, wysłanym przez Aksu. Troll wystrzelił w kierunku kolosa pułapkę wodno-zamrażającą, która zmroziła siedzącego w środku szamana, a Loxley dokończył dzieła, strącając łeb Effigy kawałem rzuconej skały. Z Effigy wypadł czerwony kryształ, zawierający magiczną anomalię, po którą przybyli.

Połamanej i poparzonej grupce na dnie udało się jakoś wgramolić do portalu Ladriana. Odgłosy walki na zachodzie ucichły, odniesiono zwycięstwo.

Wszyscy rozeszli się w swoje strony, połamani, poparzeni, zmęczeni, z myślą, że następnym razem może naprawdę lepiej po prostu pójść na piwo.


Uczestnicy: Troll Obieżyświat, Loxley Dragonheart, Janusz Barbarzyńca, Solum Arma, Ladrian Breeze, Aksumanun, Reaper Mathre

Organizator: Evil


Droga do Tarir

Podczas wyprawy do Smoczej Straży gildia Leth mori Aiwe powstrzymała atak pomiotów Primodiusa, Same pomioty jak donoszą raporty posiadały także cechy Mordremotha.

Na placu miasta Tarir doszło też do spotkania z czymś dziwnym. To zostało jednak utajone przez Radę.

W starciu wyróżnili się wszyscy członkowie LmA. Kirichan została jednak poważnie ranna w starciu.


Uczestnicy: Ereltana - Tin - Warden - Janusz - Subortis - Kirichan - Aksumanun - Złata

Organizator: Evil


Załoga na pokład

Leth mori Aiwe rozpoczęło rekrutacje załogi do swojego sterowca. Po klęsce floty w Magumie wielu weteranów udało się ocalić oddziałom ratunkowym. Obecnie byli oni bez zajęcia i tłumnie zgłaszali się na listy zaciagowe.

Zlata i Tin przybyły jako pierwsze w pobliże karczmy. Czekał tam już Marius, który po przywitaniu się z nimi jak również z nadchodzącą Aksu ruszył by pomóc przy sprawdzaniu dokumentów przybyłych rekrutów.

Karczmę w której odbywały się rozmowy z rekrutami wypełniała cicha obsługa, która spokojnie wykonywała swoje obowiązki. Wszystko w okół, tak przyroda, jak i pogoda nie nasuwały na myśl, ni przeczucie, żadnych problemów.

Problemy nasunęły się same.

Po krótkich rozważaniach pięcioosobowej już grupy, gdyż dołączyli też Visterion i Janusz, nasi dzielni ochotnicy podzielili się  na dwie części jako obstawa całego przedsięwzięcia.

Tin stwierdziła, że pójdzie zobaczyć co dzieje się w karczmie Visterion również podążył do wewnątrz. Janusz pewnym krokiem wyminął Asury i od drzwi zażyczył sobie gromko piwa.

Tin usadowiła się w kącie sali i obserwowała krytycznym okiem fachowca obsługę, jak i klientów. Visterion rówwnież miał oko na to kto wchodzi i wychodzi.

Na zewnątrz Szary dzielnie opierał się instynktowi pogoni za zającem którego zwęszył w krzakach.

W czasie gdy Tin dostrzegła, że coś jest nie tak, poza piwem i brakami w wymogach sanitarnych w całej tej szopce, blaga wyszła na jaw.

Krzyk fałszywej obsługi o odkryciu i natychmiastowy atak trzech nornów na Janusza i Visteriona, oraz buzdygan w dłoniach lipnej karczmarki pobudził krew w drużynie.

Janusz spacyfikował chwilowo jednego z biegnących na nich ciosem, posyłając go na przeciwległą ścianę, po czym pozbawił życia drugiego z nornów cięciem miecza. Visterion zaś wysłał do mgieł strzałem kończącym dyskusję ranionego przez towarzysza osiłka.

W tym samym czasie mała asurka wściekła o brak poszanowania dla sztuki karczmarskiej zwyczajnie podcięła babę i doprawiła jej gębę czosnkiem w czasie gdy golem Tin, PIMPUŚ lał wrzący olej. Askaloński, niesamowicie ostry w smaku czosnek, niezawodny na choroby, oraz świetny z szaszłykami nie dawał odporności na... kolbę strzelby Tin. Lekcja, jak nalewać piwo zakończyła się tatarem z twarzy wrednej baby.

Janusz rozpłatał bez trudu przeciwnika i uniknął ciosu krzesłem od jednego z trzech nornów, który chciał zwiać kierując się w stronę drzwi obstawianych przez asurę. W tym samym czasie Visterion po bezbłędnym strzale ozdabiającym postać Tin dodatkową porcją osocza i tkanek mózgowych widząc biegnącego na niego norna, wystrzelił w tył na swoich odrzutowych butach podsmażając szarżującego.

Impet lotu sprawił, że zwalił z nóg innego przeciwnika. Asura bez większych ceregieli zmasakrował kolbą własnej strzelby twarz swojego "lądowiska".

Na zewnątrz działo się również sporo.

Aksumanun i Zlata do wtóru z Szarym walczyły z nekromantą.

W pierwszej kolejności mesmerka dzięki swoim zdolnościom poradziła sobie z atakującym je łucznikiem. Dokładniej, dzięki wysłaniu swojej kopi ku niemu, a następnie przy użyciu miecza.

Zlata walczyła z nekromantą który nie doceniał jasnowłosej i w pogardzie miał Szarego. Zlata spróbowała obezwładnić go pnączami, lecz był szybszy.

Szary został lekko zmrożony klątwą Nekromanty

Pnącza spacyfikowały ostatecznie wojownika, którego dobiła Złata

Glif użyty przez Zlata, pomógł odzyskać siły jej i wilkowi, który widząc jak z karczmy wypada za odrzutowym asurą wściekły norn, rzucił się atakującemu do gardła. Visterion zajęty poprawianiem rysów twarzy leżącemu przeciwnikowi nie dostrzegł nawet jak za jego plecami nekromanta stał nad zemdloną Aksu.

Mesmerka spróbowała użyć nowo nabytej wiedzy by powstrzymać przeciwnika. Jednak magia nie zadziałała ze wszystkim. Moc czaru pozbawiła kobietę przytomności, lecz w ostatniej chwili przywołana studnia grawitacji powstrzymała grożące jej niebezpieczeństwo ze strony uwolnionej wcześniej mocy. Nekromanta już był pewny wygranej...

Wilk dopadł nadpalonego norna wybiegającego wprost na asurę. W chwili gdy napastnik został pozbawiony naramiennika i hełmu rzutem miecza przez Janusza, nastąpiło "chrup!" i już było po osiłku. Wilk wolał by z pewnością tamtego zająca. Zając przynajmniej nie cuchnął...

Cała heca zakończyła się wykonaniem trzech wspaniałych strzałów.

Zlata widząc co dzieje się z Aksu, czujnie wykorzystała odwróconą uwagę nekromanty i posyłając w niego strzałę

rozbiła jego widmowy pancerz.

Ułamki chwil zajęło Januszowi dobycie łuku i posłanie swojej strzały w nieosłoniętego już nekrusa, przyszpilając go widowiskowo do pobliskiego drzewa.

W tej samej chwili wychodząca z karczmy Tin, wyglądająca jak szalony rzeźnik po wyrównywaniu rachunków z całą bandą trzody za pomocą narzędzi tnąco-szarpiących, dostrzegła w krzakach obcego asurę, celującego do Janusza z karabinu.

Bez namysłu wpakowała zakrzaczonemu kulkę w łeb.

Pozostali zajęli się przychodzącą do siebie Aksu i odeskortowali ją do lecznicy.

Znaleziono ciekawe rzeczy przy atakujących. Rozkazy i list gończy z nagrodą za głowy członków Aiwe, które Egzekutorka dostarczyła do siedziby rady.

Tylko dlaczego, wyznaczyli tak niską w poczuciu niektórych nagrodę? Dwieście sztuk złota...


Uczestnicy: Zlata, Tin Rho, Aksumanun, Visterion, Janusz Barbarzyńca

Organizator: Evil


Prace Wykończeniowe

Podczas wykańczania i usprawniania sterowca na potrzeby naszej Gildii w sposób szczególny wymienić muszę dwoje Asur, oraz jednego Popielca. Ich wkład w rozwój jednostki jak i ich długoterminowe działanie przy desce kreślarskiej oraz warsztacie jest nieocenione. Dodatkowo jesteśmy jedyna jednostka posiadająca tak zaawansowany kubryk. Dla pamięci proszę o dopisanie do akt trzech istot: Visteriona, Davrosa oraz Tin

Z wyrazami Szacunku ~Var

Uczestnicy: Tin Rho, Visterion, Davros

Organizator: Evil


- Wróć -