Wyprawa do podziemi siedziby (2011)

Z Wiki Aiwe
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Drużyna bez zastanowienia przekroczyła próg i już po chwili znalazła się w pomieszczeniu całkiem sporych rozmiarów, w którym panował półmrok. Ściany pokoju naznaczone wieloma pergaminami, na których dało się dopatrzeć różnego rodzaju wzorów, od mniej zawiłych i skomplikowanych po te bardziej. Posadzka tego miejsca, śliska i jakoby szklana - pod swoją przeźroczystą nawierzchnią posiadała kolejne zawiłe wzory.

Światło tego miejsca wydobywało się z niczego innego, jak właśnie z tych różnorakich... run. Raz przymglone, dające tylko troszeczkę światła, a już po chwili wręcz raziły rozświetlone z całą swoją mocą. Jedno tylko miejsce było ciągle ukryte, w cieniu szczelnie schowane. Leth mori Aiwe zaczęli przyglądać się wzorom, starając dowiedzieć o nich czegoś więcej.

- Anar-alah Imua enere sei! Ciche, wymawiane przez kobietę ukrytą w cieniu słowa wypełniły całe pomieszczenie. Drużyna zamarła w bezruchu, kobieta dostrzegłszy ten fakt zaśmiała się już trochę głośniej i wyszła z cienia. Okazała się być niskiego wzrostu, ubrana w długą suknię czarnego koloru, zakończoną czerwonymi falbanami. Była tak długa, że skutecznie zakrywała jej stopy. Na głowie dziewczyny znajdował się duży kapelusz tego samego koloru co suknia, który zakrywał jej twarz. Ruszyła w stronę licznej grupy eksplorującej podziemia. Zatrzymała, utrzymując ich w dalszym ciągu na dystans od siebie. Zdjęła nakrycie głowy a oczom drużyny ukazała się twarz wychudzona, blada - pokryta wzorami, które tak jak te na ścianach i ziemi wydobywały z siebie światło.

- Wiedzcie, że tutaj kończy się wasza przygoda, wędrowcy. Mówiła jak gdyby wcale nie poruszała ustami, a słowa, które wam przekazała, dotarły do was dopiero po chwili. Uśmiechnęła się lekko, wykrzywiając swe usta.

- Śmiercią mnie nazywajcie, bo tak właśnie nazywam - a mieszkam tutaj od początku świata istnienia. Jestem początkiem i końcem. Tajemnicą życia i śmierci, ja jestem tym światem, dniem jego i nocą. Podniosła rękę, a jej dłoń skierowała w waszą stronę. Białka jej oczu, wcześniej białe - teraz krwisto czerwone a palce jej dłoni chrząknęły, wygięły się nie w tą stronę, w którą powinny. Złamały. Na twarzy kobiety nie dało się dostrzec bólu. Sprawną dłonią wyjęła spod sukni nóż, którym niezwłocznie nacięła wierzch złamanej dłoni. Otworzona rana wylała krew, która kapała na wzory posadzki. Dziewczyna upuściła nóż na ziemię, a zdrową ręką rozciągnęła ranę tak, aby złamane kości wyjąć na zewnątrz. Męczyła się chwilę, naciągając skórę coraz to bardziej, wyjmowała kości wraz z mięsem swych palców - pozbawiając je wszystkiego - zostawiając jedynie skórę. Całą zawartość swej dłoni rozmazała na ziemi, wymawiając przy tym słowa.

- Ja jestem tą, która zbiera pajęczyny. Woda już płynie, brud ten rozmyje, wiatr w oko wieje, ciemności odkryje... Ja jestem tą, która zbiera pajęczyny. Znaki runiczne na ścianach, ziemi i jej ciele zamieniły swój kolor z białego na czerwony. Patrzyliście na to wszystko przerażeni, nie mając pojęcia co się za chwilę stanie.

- Podjęłam decyzję, zabiję was wszystkich.

Reakcja drużyny była jednakowa- bez strachu w oczach i z okrzykiem na ustach ruszyli w kierunku wiedźmy...

-Głupcy. Powiedziała jedynie, z miną już inną niż ta, która widniała na jej twarzy jeszcze przed chwilą. Nie spodziewała się tej reakcji, liczyła na to, że poddadzą się wszyscy- Pogodzą ze śmiercią i losem, który im narzuciła.

-Strażniku, czas ty zatrzymaj.Wszystko zastygło w bezruchu, uniemożliwiając zrobienie czegokolwiek wam jak i kobiecie, którą byliście gotowi zabić. Już po chwili głębokiej ciszy usłyszeliście cieniutki głos w waszych głowach.

- Zaskoczyliście mnie, Leth mori Aiwe. Gratuluję.Dodała jedynie i wyrwawszy swe ciało z zatrzymania podeszła do jednego członka klanu, drugiego i trzeciego. Dotykała ich rąk, zostawiając na nich maleńkich rozmiarów runę. Wróciła na swoje miejsce.

- Niech się stanie, a czas ponownie swe oblicze ukarze.Wtem wszystko ruszyło ponownie, a osoby z runą na dłoni zaczęły rozpływać się w powietrzu, znikać i już po chwili nie było po nich śladu.

- A teraz odejdę, bywajcie. Zapewniam was, że jeszcze się spotkamy.Zniknęła. Z całej drużyny zostali jedynie Sweex, Tharnal, Tsuya i Xar, reszta odeszła, rozpłynęła się w powietrzu - bez śladu.


- Wróć -