Zakazana Klepsydra (2016)

Z Wiki Aiwe
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Potyczka w Jabłkowym Zakątku

Była ciemna i chłodna noc, niosąca co jakiś czas wilgotne powietrze od strony bagien przy Forcie Pierwszego Nieba, na polach Gendarran. Tylko nieliczni z grupy mieli pochodnie, aby móc oświetlać nieprzeniknioną ciemność, jaka rozciągała się wokół bagien. Upewniwszy się, że nic mu nie zagraża, do członków ekspedycji podszedł człowiek o nieco krępej budowie, kręconych włosach i specyficznym akcencie jaki mogły usłyszeć zebrane wokół niego osoby. Jak się potem okazało był on szpiegiem, mającym dla grupy wiele ciekawych informacji na temat członków Klepsydry. Człowiek mówił o tym, że Klepsydra podzieliła się da dwa oddziały, z czego pierwszy ruszył daleko w góry (jednocześnie wlokąc z sobą pewną kobietę, można było domyśleć się, że zapewne chodzi o Trilight), a drugi oddział stacjonował w Jabłkowym Zakątku, wsi nieopodal styku dwóch jezior. Szpieg opowiedział także, że grupa charakteryzuje się jednakowej barwy strojami w odcieniach głębokiej czerwieni i hebanowej czerni.

Po uzyskanych informacjach grupa postanowiła udać się do Jabłkowego Zakątka, póki co był to jedyny trop jaki uzyskali, a mogło okazać się tak, że jeśli uda im się pojmać jakiś zakładników, to dowiedzą się czegoś więcej. Gdy dotarli na miejsce na początku dojrzeli mnóstwo palących się ognisk, a dopiero później siedzące wokół nich osoby. Co gorsza grupa lokalnych korsarzy upodobała sobie chyba towarzystwo Klepsydry, bawili się przednio, pijąc i rozmawiając. Cóż zapewne niegdyś Jabłkowy Zakątek był tętniącą życiem wioską, ale zamienił się z przybytek dla bandytów. Było ich zdecydowanie za dużo jak na ilość grupy bractwa. Do uszu niektórych mogła dojść pewna rozmowa, z której wynikało, że Klepsydra posiada uciekiniera, zdrajcę i renegata. Ów osobnik skrywał się w tunelach pod górami. Wypadało, więc wybadać ten trop, co też uczynił Ignis. Ślady jednak było mocno zatarte, gdyż droga była dość często uczęszczana jako trakt handlowy. W dodatku noc utrudniała jakiekolwiek działania śledcze.

Z początku plan pokonania Klepsydry i piratów zakładał wykorzystanie elementów zaskoczenia. Jednak spalił on na panewce. Na nic zdały się próby Daenira i Doni by odwrócić uwagę bandytów, skoro inicjatywę przejęli dwaj norni, psując tym samym misterny plan. To, co wydarzyło się później, drodzy czytelnicy, pewnie pomyślicie, że takie rzeczy dzieją się tylko w podaniach dla dzieci, ale to zdarzyło się naprawdę. Los sprzyjał nornom, toteż Warnard dosłownie rzucił Aendorem w tłum bandytów


Rozbili oni przynajmniej z dziesięć osób tym niecodziennym sposobem ataku. Mogłoby się zdawać, że ten sposób też podziałał jako element zaskoczenia, przynajmniej do pewnego czasu. Bandyci zaczęli podrywać się z miejsc przy ogniskach i ruszyli do ataku. Widząc szarżujących wrogów, Ignis biegiem wrócił do reszty grupy. Khaerd wystrzelił pocisk w stronę najbliższej grupki, nie zdołał jednak zabić trójki ludzi, jedynie mocno ich poranił. Doni chciała mocą płomieni podpalić znajdujące się nieopodal beczki, ale alkohol jaki się w nich znajdował był chrzczony wodą, przez co nawet nie zajęły się płomieniem. Kolejny elementalista, Marsus podpalił dość sporą grupę nornów i ludzi przed sobą. Pech chciał, że jeden z nich ostatkiem sił doszedł do popielca i runął na jego łapy, paląc mu przy tym futro. Moren i Shani trzymali się razem, toteż w parze dość dobrze radzili sobie z przeciwnikami. Pierwszy strzał jaki oddał Raviel, niestety okazał się niecelny, ciemność utrudniała strzelanie na spore odległości, w dodatku jego przeciwnik rzucił w jego stronę sztylet, który lekko zranił policzek białowłosego. Ignis próbował złapać młodą sylvari, należącą do Klepsydry, jednak tej udało się zbiec, przestraszona gnała na oślep przez wioskę.

Nocne niebo zaszło chmurami, zaczął padać deszcz, co jakiś czas błyskało się. Niektóre z ognisk zaczęły gasnąć. Marsus zdołał ugasić płonące futro mocą wody, dobił też kilku przeciwników, ale niefortunnie w domu, przy którym stał trafił piorun. Kilkanaście dachówek posypało się na głowę popielca, sprawiając tym samym, że pociemniało mu przed oczami. Deszczowa aura sprzyjała jednak Doni, nasiliła jej magię żywiołów, dzięki czemu kilka przyzwanych przez nią żywiołaków dosłownie "posłało do piachu" szarżujących na nią wojowników. Ash widząc zamieszanie wokół sporej grupki  swoich towarzyszy postanowiła przyjąć postać całunu, pokonała kilkunastu przeciwników, jednak było to trochę pyrrusowe zwycięstwo. Nekromantka poczuła bowiem kolejny brak kontroli swych mocy, a marznące jej ciało, kompletnie odebrało jej  dalszą możliwość walki. W tym samym czasie Aendor i Warnard triumfowali w walce, przeciwnicy padali jak muchy pod ich ciosami. Zdołali jednak pochwycić dwóch młodych mężczyzn na zakładników.

A cóż stało się z sylvari, która zdołała się wymknąć Ignisowi ? Wpadła wprost na Daenira, który złapał ją w ramiona. Ignis jednak nie odpuścił i posłał za nią ścianę ognia, która niestety trafiła w Jastrzębia, białego wilka należącego do łucznika. Wilk zaskomlał przeraźliwie, zaś Daenir poświęcając uwagę swojemu towarzyszowi nie zdołał uniknąć ciosu jaki zadała mu sylvari, sztylet mocno ranił go w obojczyk, zaś ona sama znów uciekła w ciemny zagajnik. Moren dopadł jakiegoś zamaskowanego członka Klepsydry, przycisnął go butem do ziemi, ku zaskoczeniu blondyna i Shani, okazało się, że zamaskowany człowiek był klonem jakiegoś mesmera i dosłownie rozprysł się w powietrzu. Zmiana broni przez Raviela zadecydowała o dalszych sukcesach białowłosego wojownika, gdzie tylko zadawał cios, tam od razu pojawiała się posoka. W stronę Khaerda zmierzała grupka pijanych już piratów, jeden z nich rzucił w stronę popielca pustą butelką, na szczęście futrzakowi nic się nie stało.

Mimo dużej przewagi, Klepsydra, jak i piraci zostali pokonani. Co pozostało grupie ? Najważniejszym było opatrzenie rannych. Wymagali tego i Marsus, i Daenir. Tym pierwszym zajęli się jego pobratymcy, Ignis i Khaerd, odprowadzając Marsusa do medyka. Daenir miał trochę mniej szczęścia, nie dość, że okaleczono mu wilka, to sam cudem dotarł do drogowskazu. Moren i Shani zajęli się rozbijaniem namiotu ( ( ͡° ͜ʖ ͡°) ). Warnard powierzył zakładników Aendorowi, sugerując, że musi odreagować przy mocnym piwie w Hoelbrak, toteż udał się do najbliższego portalu.

Na polu boju zostali Aendor, Raviel, Ash oraz Moren wraz z Shani, która zajmowała się przygotowywaniem strawy dla swoich przyjaciół. Pozostało jeszcze przesłuchanie więźniów. Norn trzymał ich magicznymi łańcuchami, tak by nie uciekli. Jeden z bandytów był na tyle wyrachowany, że zaśmiał się w twarz tym, który próbowali coś od niego wydobyć, Raviel ukrócił go o głowę, szybkim cięciem, na co ten drugi zareagował przerażającym krzykiem.

Złamanie go by ten mówił, było tylko kwestią czasu, w końcu zdecydował się mówić. Odpowiadał na pytania Aendora, Raviela i Ash spokojnie, choć wiedział, że jego chwile są policzone.

Grupa pozyskała cenne informacje najpierw o zbiegłym sylvari, renegacie. Jak się okazało, odłączył się od pierwszej karawany i ukrywał się gdzieś w tunelach pod górami. Więzień zdradził też słabości liderów Klepsydry. Po krótkiej naradzie i głównie przez decyzje Ash, postanowiono oszczędzić więźnia, mógł w końcu jeszcze się do czegoś przydać...


Organizator Ash

Udział w evencie wzięli: Khaerd, Ignis, Marsus, Rakshani, Moren, Daenir, Warnard, Doni, Aendor, Raviel

Po nitce do kłębka

Tym razem pogoda dopisywała, słońce było w zenicie, wiał przyjemny wietrzyk. Grupa ponownie spotkała się w Jabłkowym Zakątku, wiosce w której ostatnio tak wiele się działo. Pech chciał, że Grenth zabrał w swoje objęcia więźnia, którego ówcześnie udało się złapać Aendorowi i Warnardowi. Dzięki śladom na jakie natrafił Ignis, grupa mniej więcej wiedziała w jaką stronę się kierować. Droga do najbliższej osady upłynęła szybko.

Wioska jak każda inna, sporo nie różniła się od innych. Położona była nad jeziorem, nad którym dominowały szczyty pobliskich gór. Wokół rozciągały się także przepiękne plantacje winorośli. Grupa postanowiła się rozdzielić, w dość nietypowy sposób. Khaerd i Ignis zdecydowali, że wolą póki co nie zwracać na siebie uwagi, nigdy nie wiadomo jak obecnie ludzie zareagują na dwóch popielców. Ash zajęła się studiowaniem mapy, jaskinie musiały być gdzieś niedaleko, niestety nie była tak biegła w odczytywaniu map jak członkowie Durmanda. Shani, Doni i Moren postanowili wypytać okolicznych rybaków o ty, czy w okolicy nie ma jakiś jaskiń. Z początku rozmawiali z jakimś rybakiem, który nakazał im iść do niejakiego Toma. Tom wiedział wszystko o wszystkich, był jak typowa teściowa, nikt i nic nie było dla niego tajemnicą. Wyciąganie od niego informacji nie było niczym trudnym, mężczyzna sam opowiedział, że zna sylvari, który ukrywa się w jaskiniach.

Zdradził nawet jego imię i poprosił o mapę, by móc zaznaczyć jaskinie kawałkiem węgla.

Aendor postanowił w tym samym czasie udać się w stronę gajów winnych, po chwili podeszła do niego młoda kobieta. Z początku myślała, że norn się zgubił, w końcu owa wioska graniczyła z terenem zamieszkałym przez nornów. Niestety nie wiedziała nic o Klepsydrze, za to udzieliła kilku wskazówek. Powiedziała Aendorowi, że tunele w jaskini zwykle służą do kontrabandy i ominięcia cła przez kupców, a także jako nieoficjalne przejście, jednak okoliczni boją się tam zapuszczać ze względu na dredge. Wskazała nornowi jak tam trafić, musiała wracać do pracy toteż na tym skończyła się jej pomoc.

Ash wręczyła mapę rybakowi, dopiero po tym jak nakreślił położenie jaskiń dotarło do niej, że nie skupiała się na niej zbyt uważnie. Do Toma podeszli Ignis i Khaerd, popielce wyraźnie wyczuły jakiś spisek. Dlaczego Tom nie chciał ich zaprowadzić do jaskiń, czemu mówił o Tivelenie (sylvarim ukrywającym się przed Klepsydrą) tak niechętnie. No i czemu tak wiele akcji związanych z jaskiniami musiało dziać się w nocy?

Wszystkie te podejrzenia sprawiły, że Tom zaczął patrzeć na grupę nieco bardziej podejrzliwie i z niepokojem. Wykręcił się tym, że musi wracać do pracy, póki pogoda była ładna. Toteż wskoczył na łódź, odcumował ją, następnie odepchnął pagajem. Zdołał tylko wykrzyczeć krótko :  - Powodzenia.

Pozostawało grupie udać się do okolicznych jaskiń, droga okazała się krótka. Gdy dotarli na miejsce, faktycznie zastali kilka dredgów, jednak Vladimir i Siergiej nie byli nastawieni do grupy agresywnie, co prawda wyczuli wśród grupy obecność norna, ale i tak ich zmysły były przytępione. Moren za pomocą klona dowiedział się od kretów, że Tivelen wyszedł z jaskiń i jest tam, gdzie jest zimno i lód. Vladimir wskazywał miejsce za sobą, chociaż nic nie widział, czuł tylko chłód na swoich krecich plecach. Przebycie tunelu nie było dla grupy trudne. Fakt, aby nie ujawnić obecności Aendora, Shani postanowiła się do niego przytulić, tak aby zagłuszyć … jego zapach.

Gdy grupa wyszła z tunelu, każdy mógł poczuć uderzający chłód, w dodatku słońce zaczęło powoli zachodzić, przez co wrażenie zimna było jeszcze gorsze. Do grupy zbliżył się młody sylvari, dopiero po serii pytań potwierdził, że jest tym, kogo grupa szukała:

- Tivelen z cyklu świtu, zdrajca Klepsydry, magister zakonu Durmanda. – tak przedstawił się sylvari o niebieskawej korze i ciemnych szatach. Wyczuł wśród grupy inną sylvari, toteż Shani także wyczuła emocje jakie towarzyszyły Tivelenowi. Opowiedział co nieco o Klepsydrze, i o tym, że zna Trilight jeszcze z czasów wspólnych wypraw Klasztoru Durmanda.

Po długich namowach Tivelen zaprowadził grupę na most prowadzący do siedziby Durmanda, tu chciał rozstać się z grupą, bał się zemsty ze strony Klepsydry, wiedział bowiem jak kończą zdrajcy, wyprawa do kryjówki, w jego przypadku była niczym samobójstwo, prośba o śmierć.

O ile Ash, Shani, Moren i Aendor nie oponowali za obecnością Tivelena podczas odbijania Trilight, tak reszta grupy zdecydowanie nalegała na to, aby sylvari poszedł z nimi, znów wyczuwając podstęp. Zdaniem Ignisa i Khaerda, sylvari mógł być kimś na zasadzie podwójnego agenta. Młody Sylvari jednak nie był zdolny do walki, nie miał przy sobie żadnej broni. Doni sugerowała wziąć go siłą, toteż po dłuższych przekomarzaniach Tivelen zdecydował, że będzie eskortował grupę nawet za cenę własnego życia.

Było już późno i dawno po zachodzie słońca, gdy grupa wraz z Tivelenem dotarła za drugi most, a potem pod kryjówkę Klepsydry. Od strony gór wiał dość mocny wiatr, niosący swobodnie opadające płatki śniegu. Tivelen i Ash zasugerowali rozdzielenie się, co reszta grupy przyjęła z aprobatą. Ignis, Khaerd i Doni mieli zająć się strażnikami przy ogniskach, tym samym chcieli kupić czas dla Aendora, Morena i Shani, którzy mieli zająć się liderami grupy, którzy skrywali się w iluzorycznej jaskini. Ash zdecydowała sama pojedynkować się z nornem, nekromantą, wiedząc, że ten często przebywał poza kryjówką. Zanim Aendor udał się razem z Shani i Morenem do środka jaskini, odciągnął Tivelena na bok i wręczył mu runę chroniącą. (egidę) Z początku Khaerd sugerował, aby poczekać do świtu, tak by strażnicy usnęli lub upili się i nie byli w stanie walczyć, ale czas naglił, toteż od razu zajęli się atakiem na strażników przy ogniskach. Jednocześnie bronili Tivelena przed atakami.

Gdy Moren, Shani i Aendor wkroczyli do środka iluzorycznej jaskini od razu wyczuli, że coś jest nie tak. Powietrze aż gęstniało od nadmiaru magii. W środku było ciemno i wilgotno, jedynie kilka pochodni paliło się przy stole, przy którym siedziała tajemnicza, zakapturzona postać. Co dziwne, wcale nie była zaskoczona obecnością trójki najemników. Postać zdjęła kaptur, była to kobieta o czarnych włosach. Zaśmiała się i spytała :

- Oh czemu nie ma z wami Rose i gdzie jest ten białowłosy, o którym ta mała tak często gadała ?

Początkowo Moren, Shani i Aendor byli zaskoczeni tym, co powiedziała kobieta. Czarnowłosa wstała z miejsca i po krótce wyjaśniła sprawę oraz przedstawiła się :

- Racja wy znacie ją pewnie jako Ash, ale naprawdę ma na imię Rose. Ja jestem Lara Bloodskull, do waszych usług … a ten za mną to Rory. – mówiąc ostatnie słowo pstryknęła palcami, a za nią pojawił się sylvari o szarej korze. Biło od niego takie zło, jakby był nekromantą, albo co gorsza koszmarytą zaadaptowanym do życia pośród innych, był jednak Mesmerem, osłabionym przez tworzone coraz to nowsze iluzje. Rory postanowił zawalczyć z „kolegą” po fachu, toteż przeniósł siebie i Morena w oddzielną iluzję przypominającą szklaną kostkę Rubika. Walka w środku szklanego kwadratu nie należała do najprostszych.

Lara nie chciała zagłębiać się w dalsze dyskusje z Shani i Aendorem, o ile pojedynek z równą sobie elementalistką uważała za ciekawy, tak na norna w ogóle nie zwróciła uwagi, przez co Aendor mógł zaskoczyć Larę.

W tym czasie Ash pomimo narastającego zmęczenia odnalazła norna nekromantę w dolinie, między górami. Norn od razu poznał młodą kobietę, znał ją z dość burzliwej przeszłości. Jak się okazało był jej mentorem, ale tylko przez krótki czas … do momentu kiedy uczennica nie przerosła swoją mocą, swojego mistrza.

- Nic się nie zmieniłaś Rose, nadal masz słabe ciosy, nie pokonasz ani mnie, ani moich sług. –skwitował norn.

Białowłosa nie przejęła się zbytnio uwagami Grahama odnośnie swojej mocy. Wiedziała o tym, że jej moc jest idealna, choć nie umiała jej w pełni kontrolować. Pojedynek był zacięty, najpierw Ash przybrała postać całunu, a potem plagi. Udało się jej zabić swojego dawnego mistrza, wygrała jej szybkość nad siłą Grahama. Skutek był jednak dla Ash opłakany, znów czuła narastający chłód swojego ciała. Musiała się pospieszyć i dotrzeć czym prędzej do jakiegokolwiek źródła ciepła, a warunki pogodowe jej tego nie ułatwiały, nie licząc tego, że była w ciąży. Chwilę odsapnęła i ruszyła z powrotem do obozowiska.

Obecność Tivelena nie ułatwiała zadania Ignisowi, Doni i Khaerdowi. Jeden strażnik wyczuł obecność zdrajcy i rzucił w stronę sylvari. Doni wyczarowała ziemną tarczę, która sparowała ostrze, jednak kolejny strażnik również okazał się zabójcą i wycelował ostrze sztyletu tym razem w Ignisa, ostrze zajęło się ogniem. Popielec zdołał uniknąć ciosu, jednak ostrze, a w zasadzie płomienie na nim przypaliły jego wibrysy. Tivelen korzystając z zamieszania jakie wywołał atak, rozejrzał się szybko po obozie, użył runy, którą dostał od Aendora i dał w długą, uciekł jak najdalej od zgromadzenia, nadal bał się, że ktoś go rozpozna i zabije. Dopiero po tym, jak trójka na zewnątrz zrobiła sieczkę z reszty zabójców (głównie przy użyciu granatników i ognia), dotarło do nich, że sylvari uciekł. Mogli w końcu odsapnąć przy ogniskach, chociaż Khaerd „głośno zastanawiał się” czy nie pomóc tym, w środku iluzorycznej jaskini. Ignis usiadł na pobliskim głazie i gasił łapą rany na swoim pysku.

Tymczasem w iluzorycznej jaskini trwała walka na żywioły, Lara kontrolowała wodę i powietrze, ale jej dominującą magią był lód, który jak się okazało był niczym wobec żywiołu ognia. Kobieta myślała, że łatwiej będzie pokonać sylvari, która podobnie jak ona władała wodą. Pomyliła się, nie sądziła, że Shani potrafi także walczyć przeciwnym żywiołem. Każdy atak Lary był niczym wobec potęgi ognia. W dodatku nie zauważyła jak Aendor wymierzył strzałę w jej plecy. Rory tworząc kolejną iluzję i broniąc się przed atakami Morena, rozbił swoją poprzednią szklaną bryłę, padł na kolana ze zmęczenia. Moren mógł teraz bez trudu zakończyć żywot tego osobnika. Kiedy go zabił, wszystkie iluzje zniknęły, z ciała sylvari zaczęła płynąć złocista posoka. Zniknęła także iluzja całego wnętrza jaskini, przez co Lara ugodzona strzałą spadła w przepaść. Walka poszła w miarę gładko, można rzec, że nie było zbyt dużych problemów z pokonaniem liderów Klepsydry. Pozostało tylko odnaleźć Trill, pozostało też wiele zagadek. Dlaczego w ogóle porwali Trill i co miało znaczyć to, że nazywali Ash innym imieniem?

Białowłosa dotarła w końcu do reszty grupy, była wyczerpana i zmęczona, z ulgą przyjęła od Khaerda manierkę z wodą. Wiele rzeczy dla niej zaczęło układać się w jedną całość, niestety nie do końca pomyślną. Teraz wiedziała, że przeszłość dopadła ją i jej rodzinę, zginął jej brat i bratanica, a i z Trill nie wiadomo co się działo. Ta ostatnia wątpliwość jednak została szybko rozwiana.

Moren odnalazł Trilight w nienajlepszym stanie, po chwili dołączyli do niego Shani i Aendor. Brązowowłosa była nieprzytomna i trzeba było jak najszybciej zabrać ją do medyka. Aendor wziął kobietę w ramiona i wszyscy ruszyli do wyjścia z jaskini. Ash, gdy tylko zobaczyła wychodzących z jaskini towarzyszy od razu ruszyła w ich stronę. Dołączyli także do niej Ignis, Doni i Khaerd. Białowłosa zaniepokoiła się stanem Trilight. Wszyscy jednogłośnie zdecydowali aby udać się do siedziby bractwa, oddać Trill pod opiekę medyków i odreagować po tym, co się stało.


Organizator Ash

Udział w evencie wzięli: Khaerd, Ignis, Rakshani, Moren, Doni, Aendor


- Wróć -